Jestem kapłanem katolickim od 20 lat i jest to ważna część mojej tożsamości. Choć moje losy toczyły się różnie, natrafiając na małe i duże zwątpienia, to jednak nigdy tego pozytywnego filaru mojej tożsamości nie podważyłem. Memu kapłaństwu towarzyszy jednak jeszcze inny ważny, choć negatywny, filar tożsamości: jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Gdy usłyszałem głos powołania i podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego, rodziły się we mnie domysły, jak wygląda życie w jego murach. Ta niepewność była podsycana przez znajomych, którzy twierdzili, że zostanę zamknięty w czterech ścianach na sześć lat, gdzie zrobią mi pranie mózgu, tak bym został świetnym poborcą datków dla matki-kurii. „Chyba mnie nie wrobisz w coś takiego?” – pytałem Chrystusa na modlitwie. Nade wszystko jednak chciałem Mu zaufać. Z nadzieją przestępowałem próg seminaryjnej furty i bardzo chciałem dać się pozytywnie zaskoczyć. Będzie formacja czy deformacja? – zastanawiałem się. Był rok 1986. Zdana matura w jednym ze śląskich liceów. Wyjazd na rekolekcje powołaniowe do jednego z seminariów misyjnych na Warmii. Wiele wzruszeń, uniesień i wielkie pragnienie stania się Bożym komandosem, który – nie bacząc na nic – głosi Dobrą Nowinę. Chciałem być jak owi świetlani misjonarze uparcie trwający na posterunku, za nic mający upał, chłód, niebezpieczeństwo. W ten sposób zostałem złowiony przez Jezusa. Od razu zgodziłem się na Jego propozycję. Wtedy jeszcze nieświadomy byłem niebezpieczeństw i trudów, które wpisane są w każdą ludzką drogę. Jestem obecnie alumnem szóstego roku seminarium duchownego. Pochodzę z rodziny, w której tata jest raczej emocjonalnie nieobecny. Chyba mocno przeżywa prawo, to znaczy silnie odczuwa poczucie powinności; nawet teraz pyta mnie nieraz o różne rzeczy: co w prawie kościelnym jest dozwolone, a co nie. Często w okresie dzieciństwa mnie i moje rodzeństwo drażniło to, że najczęstszym komunikatem z jego strony była informacja o tym, że coś należy lub czegoś nie należy robić, i to niejednokrotnie w „duchowym” kontekście. Odbierałem to niekiedy jako nieżyciowe i nieludzkie. Rzadko kiedy film fabularny, wchodząc na ekrany kin, tak bardzo współgra z gorącym nurtem aktualności. Przypadki pedofilii, jakich dopuścili się niektórzy księża, ujawniane po latach milczenia i zamiatania sprawy pod dywan, kosztowały Kościół katolicki utratę wiarygodności Dear Readers, Strona 3 z 3
|
Pastores polecaArchiwum Menu |