Od Redakcji Lektury Ogłoszenia Drodzy Czytelnicy! 24 lutego 2022 roku, wraz z inwazją rosyjską na Ukrainę zakończyła się era postpolityki, celebrowana od kilku dziesięcioleci przez europejskie elity. Życie przypomniało o swojej powadze. Wbrew postmodernistycznej narracji o końcu wielkich idei powróciły do oficjalnego dyskursu fundamentalne kwestie moralne i metafizyczne. Pewien stary misjonarz, który wiele lat przepracował w Chinach, słysząc, jak ktoś opowiada, że misjonarze pomagają ludziom, stwierdził: „My nie pomagamy ludziom. My głosimy Chrystusa”. Oczywiście, misjonarz nie chciał przekreślić posługi caritas, która wraz z głoszeniem słowa Bożego i sprawowaniem sakramentów współtworzy trójnóg misji Kościoła. Chciał natomiast przestrzec, aby nie mylono misyjnego powołania z działalnością jakichś międzynarodowych fundacji i różnych NGO-sów.
Ewangelizacja to działalność, przez którą Kościół zwiastuje Ewangelię, aby zrodzić wiarę. Jeśli do tego nie dochodzi, o czym świadczy pogłębiający się kryzys w Kościele, należy szukać przyczyn w kryzysie ewangelizacji. Generalnie można powiedzieć, że jej słabość polega na rezygnacji z walki o prawdę Ewangelii.
Kościół jest misyjny, a misja jest wpisana w jego naturę. W zasadzie chyba trudno byłoby zakwestionować tę prawdę – tak głęboko tkwi ona swymi korzeniami w jego dziejach i teologicznej tradycji. Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis przypomniał, że misja, którą Jezus Chrystus powierzył swojemu Kościołowi, nie została jeszcze wypełniona – wciąż domaga się wzmożonej gorliwości i odnowy misyjnego zaangażowania. Dla wspólnoty katolików nazywanie Jana Pawła II prorokiem wydaje się zrozumiałe i uprawnione. Natomiast ważne jest wyjaśnianie proroczego charakteru jego posługi poza kontekstem religijnym, chociaż, paradoksalnie, samo pojęcie proroctwa zakłada związki z wiarą. Prorokiem jest nie tylko ten, kto przepowiada przyszłość, ale także ten, kto potrafi interpretować Objawienie, wyjaśniać, wskazywać i przypominać wolę Boga. Przeglądając wzmianki na temat chrześcijaństwa, zwłaszcza te przekazywane za pomocą mediów społecznościowych, nietrudno zauważyć, że treść chrześcijańskiego objawienia przez wielu postrzegana jest nie jako dobra, ale jako rozczarowująca nowina.
Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ukazało się opracowanie socjologów Polskiej Akademii Nauk, w którym postawiono tezę, że za około 25 lat religijność Polaków będzie wyglądać podobnie jak ówczesna religijność Francuzów. 25 lat minęło i wydawało się, że było to fałszywe proroctwo. Dziś mija nieco ponad 30 lat i tamten obraz nie jest już odbierany jako nierealny.
Kościół wyrasta z osadzonego w historii zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa i ukierunkowany jest na jego ostateczną realizację w wieczności. Równocześnie tkwi głęboko w teraźniejszości, w której wypełnia swoją misję. Zmieniające się okoliczności owego „dziś” stanowią istotny element odczytywania „znaków czasu”, koniecznego, aby w konkretnych okolicznościach docierać z Ewangelią do ludzi i prowadzić ich do Boga.
Wspólnota Shalom korzeniami sięga Brazylii, choć dziś obecna jest już w ponad 25 krajach. To uznane przez Stolicę Apostolską międzynarodowe stowarzyszenie wiernych do Polski dotarło wraz z przygotowaniami do Światowych Dni Młodzieży, które odbyły się w Krakowie w 2016 roku. Misjonarze Shalom posługiwali jako wolontariusze długoterminowi w Komitecie Organizacyjnym ŚDM. Byli odpowiedzialni przede wszystkim za rejestrację przybywających do Krakowa pielgrzymów z różnych stron świata. - Czy obecni młodzi czymś różnią się od swoich rówieśników z poprzedniego pokolenia? Jeśli tak, to czym?
W Kazaniu na Górze Jezus stawia nam przed oczy światło i sól (Mt 5,13-16), które wiele mówią o tożsamości Jego uczniów i o funkcji, jaką spełniają oni w świecie. Natomiast wśród Jezusowych przypowieści o królestwie Bożym pojawia się obraz zaczynu, ukazującego, jaką moc przenikania i przemiany ludzkiego świata ma Chrystusowa Ewangelia (13,33)
Obrzęd święceń diakonatu czy prezbiteratu rozpoczyna się od wezwania: „Niech przystąpią mający przyjąć święcenia...”; każdy z wezwanych z imienia i nazwiska odpowiada: „Jestem”, podchodzi do szafarza i składa mu ukłon. (…) Suzanna Al Khouri, 28-latka, pochodzi z rodziny mieszanej. Mama jest Polką, tato Syryjczykiem. Urodziła się w Polsce, ale rodzice niedługo potem wyjechali do Syrii. Wrócili do Polski, gdy Suzanna miała trzy lata. W międzyczasie została ochrzczona w Syrii w Kościele prawosławnym (tego wyznania jest tato, mama jest katoliczką). Suzanna po przyjeździe do Polski cały czas jednak chodziła do kościoła katolickiego. Od 2016 roku Fundacja im. Rodziny Ulmów SOAR organizuje Festiwal Psalmów Dawidowych „Honorując Sprawiedliwych i Ocalonych”. Inspiracją jest świadectwo polskiej rodziny Ulmów, która za ratowanie Żydów w Markowej podczas II wojny światowej, straciła życie. „Jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć” (1 Kor 15,26). Kiedy 15 sierpnia 2021 roku skończyłam czytać z ambony ten fragment listu św. Pawła, poczułam, że słowa te odnoszą się bezpośrednio do księdza, który przewodniczył Mszy świętej. Trzy dni później Jerzy Zimiński MIC odszedł do domu Ojca. Śmierć była jego osobistym wrogiem. Zabrała wszystkich jego bliskich krewnych. On sam w czasie służby wojskowej jako instruktor medyczny w Armii Radzieckiej na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a także później, kierował się hasłem: „Nikogo nie stracić”. Dzięki swoim staraniom i modlitwie faktycznie nikogo wtedy nie stracił.
W całej Polsce posługuje zaledwie kilkudziesięciu diakonów stałych. Drugie tyle się formuje. Trudno uznać, że to już jakaś znacząca obecność, wpływająca wyraźnie na kształt życia kościelnego. Trzeba jednak zauważyć powolną tendencję wzrostową – kolejne diecezje decydują się na wprowadzenie diakonatu stałego, a liczba kandydatów w trakcie formacji powoli lecz systematycznie rośnie.
Co się udaje, a czego nie da się zrobić w przygotowaniu do sakramentu małżeństwa? Często usprawiedliwiamy się i przerzucamy odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne, na przykład na laicyzację życia. Tymczasem wczytując się we wskazania podawane przez Kościół, odkrywamy, że jednak jesteśmy wyposażeni w odpowiednie narzędzia, o ile zechcemy je zastosować.
(…) Chęć pomocy jest zupełnie oczywista. Niepohamowana. Tutaj nie ma żadnych kalkulacji – trzeba ich ratować. Moja żona organizuje mieszkania wśród znajomych i sąsiadów. Niektórzy są zaskoczeni, ale po chwili namysłu otwierają drzwi swoich domów. Ja dwa razy jeździłem na granicę, przywoziłem ludzi. Za pierwszym razem jechałem w środku nocy do Korczowej. Odbierałem pięcioosobową rodzinę, która przez cztery dni wędrowała z Kijowa. (…) Doświadczyłem mocno tego, że Pan Bóg daje różne natchnienia. Poszedłem na medytację, pomodliłem się: aha, trzeba przygotowywać piwnice. Tak zrobiliśmy, następnego dnia okazały się potrzebne. Potem na modlitwie przyszło natchnienie: pozaklejać okna. Tak na krzyż, żeby przy eksplozjach nie wyleciały, a jeśli wylecą, to żeby nie rozbiły się na mogące zranić lub zabić kawałki. Następnego dnia przyszła mieszkająca obok kobieta, dałem jej taśmę, a wieczorem zaczęli nas bombardować. Aż się uśmiałem. (…) Ponieważ obecnie przytłaczająca większość osób uczęszczających do naszej parafii to obywatele Ukrainy, należy pamiętać, że przywiązują oni wielką wagę do zachowywania postów. W Wielkim Poście często powstrzymują się nie tylko od spożywania mięsa, ale także nabiału, i od słuchania muzyki. Wielu z nich przystępuje do spowiedzi przed każdorazowym przyjęciem Komunii świętej. Z kolei prawosławni wierni zachowują taki post eucharystyczny, jaki obowiązywał w Kościele katolickim do początku lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia: Komunię przyjmują na czczo, przy czym picie wody i spożycie lekarstwa też ten post łamie. (…) Niewiele myśląc, pojawiłam się więc z przyjaciółmi na miejscu i... stanęłam jak wryta. Przy rejestracji morze głów kobiet, dzieci, starców. Jedni płakali z bezsilności lub zmęczenia, inni stali nieruchomo, jakby zastygli. Ludzkie posągi matek z dziećmi w objęciach. Współczesne piety. Wszyscy w tłumie, z walizkami, torbami, stłoczeni jak jedna wielka masa. Pierwsza myśl w głowie: „Boże...”. Ale nie: „Boże, gdzie jesteś?”. Muszę szczerze przyznać, że nigdy nie należałem do zakochanych w misji. Mającego w przyszłości nastąpić momentu posłania raczej się bałem. Jednocześnie czułem, że nie mogę uciekać przed głosem Kogoś, kto przebaczył mi grzechy, uczynił w moim życiu tyle cudów i któremu zawdzięczam wszystko, co dobre. Jeśli Bóg – myślałem sobie – nigdy mnie do tej pory nie oszukał, to dlaczego perspektywa bycia posłanym w przyszłości na misję, której miejsce wyznaczy mi ktoś inny, miałaby być złośliwym żartem z Jego strony? (…) Pamiętam pewnego chłopaka, który w stanie kryzysu życiowego przyszedł do naszego kościoła. Na pytanie, jak tu trafił, nie potrafił dać odpowiedzi. Wiedziałem, że to Duch Święty – jak w Dziejach Apostolskich – poruszył jego serce. Był to początek procesu jego nawrócenia i uzdrowienia, który zakończył się przyjęciem pierwszej Komunii świętej i włączeniem się w życie Kościoła katolickiego. Gdy wróciłem do Polski, zrozumiałem, że nasz kraj także jest terenem misyjnym. (…) Widziałem i mogłem być świadkiem tego, jak słowo Boże zmieniało życie tych chłopców; jak codzienne słuchanie słowa pomagało im zrozumieć ich historię życia, demaskowało kompleksy i pokusy oraz pozwalało odkrywać obecność Boga w wydarzeniach do tej pory dla nich niezrozumiałych. Mogli oni na nowo doświadczać miłości, poznając Tego, który do nich mówił. O Państwie Islamskim – w sensie zarówno terytorialnym, jak i globalnej sieci – wiemy i słyszymy dość dużo. Powszechnie znane są też najnowsze dzieje Iraku, wraz ze wszystkimi etapami toczących się tam wojen. Mniej wybrzmiewa to, że na terenie tego kraju dokonano czystki etnicznej i religijnej, wypędzając ponad milion chrześcijan. Ale historyczne fakty, daty i liczby nie są w stanie poruszyć serca tak, jak może je poruszyć historia konkretnej osoby. Przejmujący wywiad-rzeka z kard. Eijkiem pokazuje, jak mogą żyć i wytrwać „prawdziwi katolicy w świeckim państwie”. Prymas Holandii, a zarazem lekarz i bioetyk, z urzekającą prostotą opowiada o życiu w kraju zniszczonym duchowo przez proces wielkiej apostazji, którą spowodowały: „duchowe ubóstwo ludzi, brak życia modlitewnego oraz nacisk na działanie, aktywność” (ks. K. Wojtyła, diagnoza z 1947 r.), „przerost struktur nad duchem” (Benedykt XVI), w kraju „dobrobytu i kultury indywidualizmu”, narkotyków i eutanazji. Jak pisze w Przedmowie abp José Rodríguez Carballo OFM, sekretarz Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Dysmas de Lassus „proponuje pewne elementy diagnozy, umożliwiające ocenę niebezpieczeństw związanych z niektórymi praktykami duchowymi czy z kierowaniem wspólnotami. Jednocześnie wypracowuje pewną pozytywną propozycję równowagi, która umożliwia osobiste i wspólnotowe wzrastanie z poszanowaniem osób i tradycji katolickiej”. „Czy rzeczywiście służyłem Kościołowi tak dobrze, jak powinienem? Czy wykorzystywałem liczne talenty, jakimi obdarzył mnie Bóg? Czy przyniosłem ogień na ziemię, jak Jezus zalecał swoim biskupom?” Autor Autobiografii stawia sobie te pytania i choć sam twierdzi, że zdziałał niewiele, jego pasjonująca i bogata w treści książka udziela innej odpowiedzi. Mówi się, że inter arma silent Musae. Jednak to właśnie tocząca się za naszą granicą wojna stawia na nowo pytanie o relacje między wiarą a kulturą. Spór o pojęcie wojny sprawiedliwej dotyczy w istocie przydatności dla współczesnego życia wiary myślowego, więc i kulturowego dziedzictwa cywilizacji chrześcijańskiej. Odzywają się na nowo głosy widzące w nim tylko „ludzką tradycję” (por. Mk 7,8), a nie świadectwo wiary minionych pokoleń, z którymi przecież powinniśmy zachować „wspólnotę świętych”. |
Pastores poleca |