(…) Niewiele myśląc, pojawiłam się więc z przyjaciółmi na miejscu i... stanęłam jak wryta. Przy rejestracji morze głów kobiet, dzieci, starców. Jedni płakali z bezsilności lub zmęczenia, inni stali nieruchomo, jakby zastygli. Ludzkie posągi matek z dziećmi w objęciach. Współczesne piety. Wszyscy w tłumie, z walizkami, torbami, stłoczeni jak jedna wielka masa. Pierwsza myśl w głowie: „Boże...”. Ale nie: „Boże, gdzie jesteś?”.
Już dawno przestałam zadawać sobie to pytanie, przyjmując bezwarunkowo Jego wolę i oddając Mu swoje życie. Było to pytanie: „Boże, co mogę zrobić dla tych ludzi? Jak mogę im pomóc?”. I teraz, już po czasie wiem, że w momencie porażenia mnie tym widokiem Bóg spełnił pragnienie, które od dawna nosiłam w sobie – modliłam się bowiem słowami: „Oto ja, poślij mnie!”. Tak bardzo chciałam czuć się potrzebna, nieść Jego miłość ludziom. Brakowało mi tego, pomimo faktu, że od 27 lat jestem nauczycielem. Brakowało mi możliwości zobaczenia bezpośrednich efektów swojej pracy i realizacji siebie, jako Jego apostoła i świadka wiary. I oto Pan do mnie przemówił, pokazał mi drogę. Wskazał ten bezmiar bólu, strachu i cierpienia, i powiedział do mnie: „Idź, oni czekają na ciebie!”. I poszłam. Hala sportowa stała się moim drugim domem, a uchodźcy moją nową rodziną. Spędzałam tam każdą wolną chwilę przed i po pracy, bez odpoczynku, śpiąc po kilka godzin na dobę. W szkole nie mogłam skupić się na nauczaniu, mając z tyłu głowy moją służbę. Bo tak traktowałam swój wolontariat. Najgorsza była chodząca mi po głowie myśl, że zaniedbuję swoje dzieci i tatę, z którymi mieszkam. Ale widziałam, że oni mnie rozumieją, wspierają, a nawet... są ze mnie dumni, co dodawało mi sił.
Co zapamiętałam z wielotygodniowej pracy jako wolontariusz? (…)
DOROTA
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 95 (2) Wiosna 2022.