Od Redakcji Drodzy Czytelnicy!
Nawrócenie cesarza Konstantyna dzięki wizji krzyża przed kluczową dla niego bitwą kończy prześladowania chrześcijan w cesarstwie rzymskim. „W tym znaku zwyciężysz” – usłyszał przyszły cesarz, widząc na niebie krzyż. I chociaż historycy spierają się co do prawdziwości samej wizji, to tak rozumiany krzyż, otwierający drogę Konstantynowi do Rzymu i do cesarskiego tronu, daleki jest od krzyża, który odnajdujemy w Ewangeliach i listach Apostołów.
Celem życia w oparciu o wiarę nie jest zdobywanie sprawności, które mogą prowadzić do samouwielbienia i względnego spokoju ducha, ale – jak to ujmuje św. Jan od Krzyża na początku Nocy ciemnej – „jak najdoskonalsze w tym życiu zjednoczenie miłości z Bogiem”1.
„Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi.” To zawołanie stało się rozpoznawalnym symbolem wyjątkowego pontyfikatu św. Jana Pawła II. Zainspirował on nowe pokolenia do pójścia za Chrystusem. Przekonał je do tego, że nauczanie Chrystusa nie stanowi jedynie rozważań o charakterze religijnym, ale jest – jak mówił w Baltimore w październiku 1995 roku – „odpowiedzią na pytanie zadawane przez każde życie ludzkie”.
Życie przyjemne to kusząca propozycja, zwłaszcza gdy rozwija się jak czerwony dywan przed ważnymi ludźmi, oferuje stopnie kariery, sukcesu, bogacenia się i przede wszystkim atencji i poklasku. Umieranie dla innych, ascezę, wyrzeczenie omija się zazwyczaj z daleka, a jeśli już taka konieczność się pojawia, to reakcją na nie jest żal, smutek, poczucie porażki i bezsensu. Czy należy cieszyć się sukcesem, czy go unikać? Kiedy dbać o siebie, a kiedy o sobie zapominać?
Wiele dziedzin aktywności człowieka zostało w ostatnich czasach poddanych miernikom punktowym: ocenia się menedżerów w korporacjach, wystawiając im punkty za miesiąc pracy, a naukowcy otrzymują ministerialne punkty za publikacje. W wielu programach lojalnościowych też chodzi o gromadzenie punktów jako „zasług”, nagradzających pozytywne z perspektywy firmy zachowania klienta. Czy da się zmierzyć jakość pracy duszpasterskiej, wprowadzając punkty dla parafii aktywnych i na przykład oceny ujemne dla tych mniej zaangażowanych?
Witając się w parafiach czy w grupach duszpasterskich, najczęściej wypowiadamy pozdrowienie „Szczęść Boże” lub „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Natomiast gdy drogi powiodą do Lasek lub do innych placówek Dzieła, słyszymy pozdrowienie „Przez Krzyż – do Nieba”, którym witają się siostry i świeccy pracownicy.
U schyłku lata 1858 roku Józef Ignacy Kraszewski, odwiedzający wówczas Paryż, zamierzał spotkać się z Cyprianem Norwidem, z którym wówczas dosyć regularnie korespondował. Uprzedzony o tym poeta, przebywający właśnie w Prowansji w związku ze ślubem i weselem swego brata Ludwika, poprosił znajomych, by udostępnili szacownemu gościowi pracownię przy ul. Bellefond 38 i pozwolili obejrzeć prace plastyczne i literackie gospodarza, mimo nieobecności jego samego. Wojna to wydarzenie militarne. Potrzebuje jednak odczytania w duchu wiary. Jak w tym czasie, kiedy wróg zabija ludzi, ewangelicznie reagować? Jaka jest misja Kościoła podczas wojny? Obecność w szpitalu to Księdza wybór czy posłanie biskupa?
Księga Mądrości Syracha podsumowuje losy Jozuego i Kaleba, dwóch prawdomównych wysłańców Mojżesza, którzy jako jedyni spośród setek tysięcy pieszych weszli do Ziemi Obiecanej, słowami, że Pan ich ocalił, „aby wprowadzić ich do dziedzictwa, do ziemi opływającej w mleko i miód (...), aby widzieli wszyscy synowie Izraela, że dobrze jest iść za Panem” (Syr 46,8.10). Warto spróbować spojrzeć na ich dzieje, aby wydobyć z nich zachętę do kapłańskiego życia w prawdzie. Niewątpliwie i my mamy być świadkami, że dobrze jest iść za Panem. Jak jednak wytrwać na tej drodze, nie tylko znać Chrystusową Ewangelię, ale głosić nią i żyć według niej?
Im bardziej wzrasta liczba światowych propozycji szczęścia, tym szybciej rośnie liczba ludzi nieszczęśliwych, rozczarowanych budowaniem jedynie szczęścia doczesnego. Okazuje się bowiem, że szukanie szczęścia poza Bogiem, w sprzeczności z Jego objawieniem, wbrew rozumowi i swemu sumieniu, prowadzi do coraz większej niewoli, niesprawiedliwości, ku moralnemu zdziczeniu, degradacji człowieka i ruiny całych społeczeństw.
Jest jakaś wyraźna analogia pomiędzy procesem stwarzania świata przez Boga a procesem twórczym człowieka. Takie skojarzenia nasuwa nie tylko opis z Księgi Rodzaju, gdzie czytamy o tym, jak Bóg stworzył człowieka na swój obraz. Ważny jest także Psalm 8, opiewający dzieło Stwórcy z pewną ekscytacją i zachwytem. Temat mi zadany brzmi: „Za co warto umierać”, ja zaś chciałbym skupić się na tym, co te słowa oznaczają dla nas tu i teraz. Mam jednak nadzieję, że wybaczycie mi kilka wstępnych uwag. Myślę, że na koniec okażą się one zrozumiałe.
Choroba i cierpienie zawsze towarzyszyły i towarzyszą ludzkości. Kościół pochyla się nad wszystkimi wymiarami ludzkiego życia, nad człowiekiem trapionym przez niepokoje i lęki wywoływane przez cierpienie i choroby. Poddają one człowieka próbie słabości, ograniczeń i skończoności oraz stawiają wobec perspektywy śmierci.
Kiedy prześledzi się życie błogosławionej Rodziny Ulmów z Markowej, nie sposób wreszcie nie zapytać: jak to było możliwe?
Czy wikariusz może odmówić biskupowi, swojemu przełożonemu, przyjęcia dekretu kierującego na wskazaną placówkę duszpasterską, nowe miejsce posługi?
Kiedy staram się przywołać w myślach pierwsze spotkania z panią dr Wandą Półtawską, widzę ją jako uczestniczkę różnych spotkań, w czasie których wygłaszała referaty; w przerwach między obradami była oblegana przez osoby, które chciały podzielić się z nią swoimi problemami, zasięgnąć porady, poprosić o dedykację. Na początku mojej posługi katechetycznej, 8 lat temu, otrzymałam od uczniów książkę Irvinga Stone’a, powieść o życiu i twórczości genialnego mistrza renesansu, Michała Anioła. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie brak dedykacji. Do zwyczaju szkoły należało zamieszczanie krótkiego przesłania dla nauczyciela, tu jedynie odczytałam imiona i nazwiska całej klasy. Kiedy umiera dziecko, dochodzi do zakłócenia naturalnego porządku, zgodnie z którym rodzice umierają pierwsi. Jeśli dziecko umiera w okresie prenatalnym, naturalny porządek zostaje zupełnie wywrócony: ktoś umiera, zanim się narodził. Macierzyństwo i ojcostwo trwają bardzo krótko. Jest mało czasu na poznanie się i kochanie. Ale miłość wcale nie jest słabsza. Blisko 50 lat temu, będąc tuż po święceniach kapłańskich, znalazłem się któregoś wieczora, jako wikariusz miejscowej parafii, przy łóżku pacjenta na oddziale neurologicznym powiatowego szpitala. Niemłody ów mężczyzna doznał, jak mnie poinformowano, masywnego wylewu, był nieprzytomny i należało się liczyć z rychłym zgonem. (…) Byłem wówczas małżonkiem z 15-letnim stażem małżeńskim i tatą trójki wspaniałych dzieci. Jako małżeństwo byliśmy od lat zaangażowani w życie Kościoła, staraliśmy się wychowywać razem dzieci w wierze. Wsparcie mojej żony było nieocenione podczas tworzenia Fundacji oraz społeczności Tato.Net. Nic wówczas nie zapowiadało wydarzeń, jakie nastąpiły w mojej rodzinie dwa lata później. (…) Mam 22 lata i jestem osobą świecką. Moja życiowa droga była zawsze mniej lub bardziej związana z Kościołem. To dziadkowie od dziecka uczyli mnie modlitw, razem chodziliśmy na Mszę świętą, to im zawdzięczam zasianie wiary w moim sercu. W późniejszych latach należałam do scholi parafialnej, aż w końcu, mając około 12 lat, zaczęłam uczęszczać na spotkania oazowe. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to właśnie ta wspólnota i w bardzo dużej mierze ludzie w niej będący ukształtują mnie, moje poglądy i zachowanie, a także pozwolą mi spotkać żywego Boga. Masowe i krwawe prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie to temat, o którym często nie chcemy słyszeć i myśleć. Nie wolno nam jednak nie pamiętać o tym, że także dziś ludzie oddają swoje życie, tracą bliskich, pracę lub swoje domy z powodu przynależności do Chrystusa. Jednym z państw, w których od lat takie prześladowania mają miejsce, jest Irak. Amerykańska dziennikarka Mindy Belz jeździła tam przez wiele lat, by obserwować funkcjonowanie tamtejszych wspólnot chrześcijańskich i relacjonować ich sytuację zachodniemu światu. Zaproponowany przez wydawcę polski tytuł książki i wizerunek Ukrzyżowanego na okładce sugerują, że traktuje ona przede wszystkim o śmierci Jezusa i nadziei, jaka z niej wynika. Teolog Scott Hahn oraz pisarka i publicystka Emily Stimpson Chapman skupiają się jednak na czymś innym. Podtytuł Chrześcijański sens śmierci i zmartwychwstania ciała, umieszczony dopiero na stronie tytułowej książki, najlepiej streszcza sedno ich bogatego opracowania. Przyczyny nadużyć duchowych nazywa po imieniu papież Franciszek: „mieszanie sfery zarządzania i sfery sumienia”, „niewłaściwy sposób rozumienia władzy w Kościele”, „nadużywanie władzy i sumienia”, „manipulowanie sumieniami”. Nadużycia duchowe, które są „śmiertelnym rakiem” dla Kościoła, trudno zdefiniować, a czasem nawet zidentyfikować. Kompetentnie i precyzyjnie czyni to autor tego opracowania, kanonista, sędzia trybunału kościelnego Wikariatu Państwa Miasta Watykan, urzędnik Trybunału Penitencjarii Apostolskiej i wykładowca prawa na dwóch papieskich uniwersytetach. J. R. R. Tolkien, przyjaciel C. S. Lewisa, krytykował jego dedykowane dzieciom książki o Narnii jako napisane w pośpiechu, nieprzemyślane, eklektyczne i pozbawione głębi opowiastki. Narnia drażniła Tolkiena, twórcę niezwykle spójnej mitologii Śródziemia, ponieważ – jego zdaniem – brakowało w niej przemyślanego, rozbudowanego, przekonującego tła i myśli przewodniej. Książki Lewisa miały, oczywiście, na przestrzeni wielu dziesięcioleci także zagorzałych wielbicieli i cieszą się do dziś niesłabnącą popularnością. Do tej pory nikt jednak nie potrafił skutecznie oddalić zarzutów Tolkiena. Optymistyczna wizja świata i człowieczeństwa, rozbudzona w ostatnich dziesiątkach lat zeszłego wieku podsyciła wśród zachodnich społeczeństw przekonanie, że coraz bardziej światły umysł uczyni człowieka wolnym i zaangażuje go do działań dla dobra i rozwoju, a nie dla pohańbienia osób i społeczności. Niestety, ostatnie dziesięciolecia, w których rzeczywistość skażenia ludzkiej natury grzechem oraz jego konsekwencje zaczęły ujawniać się w sposób dojmujący, zrodziły w wielu umysłach, nie tylko osób niewierzących, zwątpienie, każące podważać zarówno szczytne nadzieje, jak i samą religijną wiarę w człowieka jako dziecko Boże. (…) |
Pastores poleca |