Od Redakcji
Od Redakcji

Artykuły
KS. MACIEJ WAROWNY, In hoc signo vinces
KS. PIOTR KOT, Krzyż prawdziwy i krzyż naszego ego
KS. ROBERT SKRZYPCZAK, Donieść krzyż do końca
AGATA RUSAK, Żyć nie umierać, czyli o zasiedzeniu w strefie komfortu
KS. PIOTR ROSZAK, Punktoza w Kościele?
S. RADOSŁAWA PODGÓRSKA FSK, Przez Krzyż – do Nieba
GRAŻYNA HALKIEWICZ-SOJAK, Krzyż w wierszach Norwida

Nasza rozmowa
Potrzebujemy zwycięstwa Baranka, Z BP. EDWARDEM KAWĄ OFMConv, biskupem pomoc­niczym lwowskim, rozmawia Marcin Walczak
Nie jestem akwizytorem Pana Boga, Z KS. DARIUSZEM MARKOWICZEM, kapelanem szpi­talnym z Jeleniej Góry, odpowiedzialnym w diecezji legnickiej za duszpasterstwo służby zdrowia i osób cho­rych

Nasza modlitwa
KS. KRYSTIAN CHMIELEWSKI, Dobrze jest iść za Panem
KS. STANISŁAW HARĘZGA, Paschalna droga do szczęścia
BP MICHAŁ JANOCHA, Twórca na podobieństwo Stwórcy

Z życia Kościoła
ABP CHARLES J. CHAPUT OFMCap, Za co dzisiaj warto umierać
KS. PIOTR KULBACKI, Namaszczenie chorych sakramentem uzdrowienia
KAZIMIERZ PEK MIC, Ojciec w Markowej

Pytania i odpowiedzi
KS. JANUSZ CHYŁA, Wobec dekretu

Świadectwa
Nie znosiła lenistwa i bylejakości - DOROTA KORNAS-BIELA
Katecheza – udręka i ekstaza - S. MARTA ZIÓŁKOWSKA USJK
Śmierć nie jest karą - AGNIESZKA JALOWSKA, specjalista pediatrii i neonatologii oraz medycyny paliatywnej
Wobec umierania - KS. WACŁAW LEŚNIKOWSKI
Ojciec pomimo wszystko - DARIUSZ CUPIAŁ
On sam wszystko poukładał – ANIA

Lektury
MINDY BELZ, Mówią o nas: niewierni. Autentyczne hi­storie chrześcijan prześladowanych przez islamskich ekstremistów na Bliskim Wschodzie, tłum. Tomasz Tesz­nar, Wydawnictwo Aetos, Wrocław 2018, ss. 424.
SCOTT HAHN, EMILY STIMPSON CHAPMAN, Śmierć jest nadzieją. Chrześcijański sens śmierci i zmartwych­wstania ciała, tłum. Magda Sobolewska, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2023, ss. 224.
ROBERT LEŻOHUPSKI OFMConv, Nadużycia duchowe. Świadomość – zapobieganie – oczyszczenie, Wydawnic­two Ojców Franciszkanów, Niepokalanów 2022, ss. 40.
MICHAEL WARD, Planeta Narnia. Siedem sfer wyobraź­ni C. S. Lewisa, tłum. Michał Górski, Fundacja PRODOTEO, Warszawa 2023, ss. 444.

Kultura
MAREK KOTYŃSKI CSsR, Dzieci Boga nie są na sprzedaż!

Drodzy Czytelnicy!
Obecny numer kwartalnika został zatytułowany „Krzyż i suk­ces”. Czy rzeczywiście da się połączyć jedno i drugie? A jeśli uda się połączyć, to ile jest krzyża w sukcesie, a ile sukcesu w krzyżu? Kiedy krzyż jest krzyżem, a sukces sukcesem? Zaproszeni do współpracy autorzy tekstów, chcąc uniknąć pisania nieżyciowych rozważań, wybrali sobie przewodników. Nikt ich do tego nie namawiał i nie mieli okazji się porozumieć. W sumie wybór ten jest zrozumiały, bo jak iść drogą krzyża i sukcesu, której nie prze­szło się jeszcze do końca? Przywoływano zatem przewodników: Jozuego i Kaleba, Pawła z Tarsu, Tomasza z Akwinu, Cypriana Norwida, Elżbietę Różę Czacką, Sancję Szymkowiak, Franciszka Blachnickiego, Jana Twardowskiego, Jana Pawła II, Wandę Pół­tawską.

Nawrócenie cesarza Konstantyna dzięki wizji krzyża przed kluczową dla niego bitwą kończy prześladowania chrześcijan w cesarstwie rzymskim. „W tym znaku zwyciężysz” – usłyszał przyszły cesarz, widząc na niebie krzyż. I chociaż historycy spie­rają się co do prawdziwości samej wizji, to tak rozumiany krzyż, otwierający drogę Konstantynowi do Rzymu i do cesarskiego tronu, daleki jest od krzyża, który odnajdujemy w Ewangeliach i listach Apostołów.

Celem życia w oparciu o wiarę nie jest zdobywanie sprawno­ści, które mogą prowadzić do samouwielbienia i względnego spokoju ducha, ale – jak to ujmuje św. Jan od Krzyża na począt­ku Nocy ciemnej – „jak najdoskonalsze w tym życiu zjednoczenie miłości z Bogiem”1.

„Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chry­stusowi.” To zawołanie stało się rozpoznawalnym symbolem wyjątkowego pontyfikatu św. Jana Pawła II. Zainspirował on nowe pokolenia do pójścia za Chrystusem. Przekonał je do tego, że nauczanie Chrystusa nie stanowi jedynie rozważań o charak­terze religijnym, ale jest – jak mówił w Baltimore w październiku 1995 roku – „odpowiedzią na pytanie zadawane przez każde życie ludzkie”.

Życie przyjemne to kusząca propozycja, zwłaszcza gdy rozwi­ja się jak czerwony dywan przed ważnymi ludźmi, oferuje stopnie kariery, sukcesu, bogacenia się i przede wszystkim atencji i po­klasku. Umieranie dla innych, ascezę, wyrzeczenie omija się za­zwyczaj z daleka, a jeśli już taka konieczność się pojawia, to re­akcją na nie jest żal, smutek, poczucie porażki i bezsensu. Czy należy cieszyć się sukcesem, czy go unikać? Kiedy dbać o siebie, a kiedy o sobie zapominać?

Wiele dziedzin aktywności człowieka zostało w ostatnich cza­sach poddanych miernikom punktowym: ocenia się menedżerów w korporacjach, wystawiając im punkty za miesiąc pracy, a na­ukowcy otrzymują ministerialne punkty za publikacje. W wielu programach lojalnościowych też chodzi o gromadzenie punktów jako „zasług”, nagradzających pozytywne z perspektywy firmy zachowania klienta. Czy da się zmierzyć jakość pracy duszpaster­skiej, wprowadzając punkty dla parafii aktywnych i na przykład oceny ujemne dla tych mniej zaangażowanych?

Witając się w parafiach czy w grupach duszpasterskich, naj­częściej wypowiadamy pozdrowienie „Szczęść Boże” lub „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Natomiast gdy drogi powio­dą do Lasek lub do innych placówek Dzieła, słyszymy pozdrowie­nie „Przez Krzyż – do Nieba”, którym witają się siostry i świeccy pracownicy.

U schyłku lata 1858 roku Józef Ignacy Kraszewski, odwiedza­jący wówczas Paryż, zamierzał spotkać się z Cyprianem Norwi­dem, z którym wówczas dosyć regularnie korespondował. Uprze­dzony o tym poeta, przebywający właśnie w Prowansji w związku ze ślubem i weselem swego brata Ludwika, poprosił znajomych, by udostępnili szacownemu gościowi pracownię przy ul. Belle­fond 38 i pozwolili obejrzeć prace plastyczne i literackie gospo­darza, mimo nieobecności jego samego.

Wojna to wydarzenie militarne. Potrzebuje jednak odczytania w duchu wiary. Jak w tym czasie, kiedy wróg zabija ludzi, ewangelicznie reagować? Jaka jest misja Kościoła podczas wojny?

Księga Mądrości Syracha podsumowuje losy Jozuego i Kale­ba, dwóch prawdomównych wysłańców Mojżesza, którzy jako jedyni spośród setek tysięcy pieszych weszli do Ziemi Obiecanej, słowami, że Pan ich ocalił, „aby wprowadzić ich do dziedzictwa, do ziemi opływającej w mleko i miód (...), aby widzieli wszyscy synowie Izraela, że dobrze jest iść za Panem” (Syr 46,8.10). War­to spróbować spojrzeć na ich dzieje, aby wydobyć z nich zachętę do kapłańskiego życia w prawdzie. Niewątpliwie i my mamy być świadkami, że dobrze jest iść za Panem. Jak jednak wytrwać na tej drodze, nie tylko znać Chrystusową Ewangelię, ale głosić nią i żyć według niej?

Im bardziej wzrasta liczba światowych propozycji szczęścia, tym szybciej rośnie liczba ludzi nieszczęśliwych, rozczarowanych budowaniem jedynie szczęścia doczesnego. Okazuje się bowiem, że szukanie szczęścia poza Bogiem, w sprzeczności z Jego obja­wieniem, wbrew rozumowi i swemu sumieniu, prowadzi do coraz większej niewoli, niesprawiedliwości, ku moralnemu zdziczeniu, degradacji człowieka i ruiny całych społeczeństw.

Jest jakaś wyraźna analogia pomiędzy procesem stwarzania świata przez Boga a procesem twórczym człowieka. Takie skoja­rzenia nasuwa nie tylko opis z Księgi Rodzaju, gdzie czytamy o tym, jak Bóg stworzył człowieka na swój obraz. Ważny jest także Psalm 8, opiewający dzieło Stwórcy z pewną ekscytacją i zachwytem.

Temat mi zadany brzmi: „Za co warto umierać”, ja zaś chciał­bym skupić się na tym, co te słowa oznaczają dla nas tu i teraz. Mam jednak nadzieję, że wybaczycie mi kilka wstępnych uwag. Myślę, że na koniec okażą się one zrozumiałe.

Choroba i cierpienie zawsze towarzyszyły i towarzyszą ludzko­ści. Kościół pochyla się nad wszystkimi wymiarami ludzkiego życia, nad człowiekiem trapionym przez niepokoje i lęki wywoływane przez cierpienie i choroby. Poddają one człowieka próbie słabości, ograniczeń i skończoności oraz stawiają wobec perspek­tywy śmierci.

Kiedy prześledzi się życie błogosławionej Rodziny Ulmów z Markowej, nie sposób wreszcie nie zapytać: jak to było możli­we?

Czy wikariusz może odmówić biskupowi, swojemu przełożonemu, przyjęcia dekretu kierującego na wska­zaną placówkę duszpasterską, nowe miejsce posługi?

Kiedy staram się przywołać w myślach pierwsze spotkania z panią dr Wandą Półtawską, widzę ją jako uczestniczkę różnych spotkań, w czasie których wygłaszała referaty; w przerwach mię­dzy obradami była oblegana przez osoby, które chciały podzielić się z nią swoimi problemami, zasięgnąć porady, poprosić o de­dykację.

Na początku mojej posługi katechetycznej, 8 lat temu, otrzy­małam od uczniów książkę Irvinga Stone’a, powieść o życiu i twórczości genialnego mistrza renesansu, Michała Anioła. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie brak dedykacji. Do zwy­czaju szkoły należało zamieszczanie krótkiego przesłania dla nauczyciela, tu jedynie odczytałam imiona i nazwiska całej klasy.

Kiedy umiera dziecko, dochodzi do zakłócenia naturalnego porządku, zgodnie z którym rodzice umierają pierwsi. Jeśli dziec­ko umiera w okresie prenatalnym, naturalny porządek zostaje zupełnie wywrócony: ktoś umiera, zanim się narodził. Macie­rzyństwo i ojcostwo trwają bardzo krótko. Jest mało czasu na poznanie się i kochanie. Ale miłość wcale nie jest słabsza.

Blisko 50 lat temu, będąc tuż po święceniach kapłańskich, znalazłem się któregoś wieczora, jako wikariusz miejscowej pa­rafii, przy łóżku pacjenta na oddziale neurologicznym powiato­wego szpitala. Niemłody ów mężczyzna doznał, jak mnie poin­formowano, masywnego wylewu, był nieprzytomny i należało się liczyć z rychłym zgonem.

(…) Byłem wówczas małżonkiem z 15-letnim stażem mał­żeńskim i tatą trójki wspaniałych dzieci. Jako małżeństwo byli­śmy od lat zaangażowani w życie Kościoła, staraliśmy się wycho­wywać razem dzieci w wierze. Wsparcie mojej żony było nieoce­nione podczas tworzenia Fundacji oraz społeczności Tato.Net. Nic wówczas nie zapowiadało wydarzeń, jakie nastąpiły w mojej rodzinie dwa lata później.

(…) Mam 22 lata i jestem osobą świecką. Moja życiowa droga była zawsze mniej lub bardziej związana z Kościołem. To dziadkowie od dziecka uczyli mnie modlitw, razem chodziliśmy na Mszę świętą, to im zawdzięczam zasianie wiary w moim sercu. W póź­niejszych latach należałam do scholi parafialnej, aż w końcu, mając około 12 lat, zaczęłam uczęszczać na spotkania oazowe. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to właśnie ta wspólnota i w bardzo dużej mierze ludzie w niej będący ukształtują mnie, moje poglądy i zachowanie, a także pozwolą mi spotkać żywego Boga.

Masowe i krwawe prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie to temat, o którym często nie chcemy słyszeć i myśleć. Nie wolno nam jednak nie pamiętać o tym, że także dziś ludzie oddają swoje życie, tracą bliskich, pracę lub swoje domy z powo­du przynależności do Chrystusa. Jednym z państw, w których od lat takie prześladowania mają miejsce, jest Irak. Amerykańska dziennikarka Mindy Belz jeździła tam przez wiele lat, by obser­wować funkcjonowanie tamtejszych wspólnot chrześcijańskich i relacjonować ich sytuację zachodniemu światu.

Zaproponowany przez wydawcę polski tytuł książki i wizeru­nek Ukrzyżowanego na okładce sugerują, że traktuje ona przede wszystkim o śmierci Jezusa i nadziei, jaka z niej wynika. Teolog Scott Hahn oraz pisarka i publicystka Emily Stimpson Chapman skupiają się jednak na czymś innym. Podtytuł Chrześcijański sens śmierci i zmartwychwstania ciała, umieszczony dopiero na stronie tytułowej książki, najlepiej streszcza sedno ich bogatego opracowania.

Przyczyny nadużyć duchowych nazywa po imieniu papież Franciszek: „mieszanie sfery zarządzania i sfery sumienia”, „nie­właściwy sposób rozumienia władzy w Kościele”, „nadużywanie władzy i sumienia”, „manipulowanie sumieniami”. Nadużycia duchowe, które są „śmiertelnym rakiem” dla Kościoła, trudno zdefiniować, a czasem nawet zidentyfikować. Kompetentnie i precyzyjnie czyni to autor tego opracowania, kanonista, sędzia trybunału kościelnego Wikariatu Państwa Miasta Watykan, urzędnik Trybunału Penitencjarii Apostolskiej i wykładowca prawa na dwóch papieskich uniwersytetach.

J. R. R. Tolkien, przyjaciel C. S. Lewisa, krytykował jego de­dykowane dzieciom książki o Narnii jako napisane w pośpiechu, nieprzemyślane, eklektyczne i pozbawione głębi opowiastki. Na­rnia drażniła Tolkiena, twórcę niezwykle spójnej mitologii Śród­ziemia, ponieważ – jego zdaniem – brakowało w niej przemyśla­nego, rozbudowanego, przekonującego tła i myśli przewodniej. Książki Lewisa miały, oczywiście, na przestrzeni wielu dziesię­cioleci także zagorzałych wielbicieli i cieszą się do dziś niesłab­nącą popularnością. Do tej pory nikt jednak nie potrafił skutecz­nie oddalić zarzutów Tolkiena.

Optymistyczna wizja świata i człowieczeństwa, rozbudzona w ostatnich dziesiątkach lat zeszłego wieku podsyciła wśród za­chodnich społeczeństw przekonanie, że coraz bardziej światły umysł uczyni człowieka wolnym i zaangażuje go do działań dla dobra i rozwoju, a nie dla pohańbienia osób i społeczności. Nie­stety, ostatnie dziesięciolecia, w których rzeczywistość skażenia ludzkiej natury grzechem oraz jego konsekwencje zaczęły ujaw­niać się w sposób dojmujący, zrodziły w wielu umysłach, nie tylko osób niewierzących, zwątpienie, każące podważać zarówno szczytne nadzieje, jak i samą religijną wiarę w człowieka jako dziecko Boże. (…)

Pastores poleca