(…) Mam 22 lata i jestem osobą świecką. Moja życiowa droga była zawsze mniej lub bardziej związana z Kościołem. To dziadkowie od dziecka uczyli mnie modlitw, razem chodziliśmy na Mszę świętą, to im zawdzięczam zasianie wiary w moim sercu. W późniejszych latach należałam do scholi parafialnej, aż w końcu, mając około 12 lat, zaczęłam uczęszczać na spotkania oazowe. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to właśnie ta wspólnota i w bardzo dużej mierze ludzie w niej będący ukształtują mnie, moje poglądy i zachowanie, a także pozwolą mi spotkać żywego Boga.
Nigdy nie uważałam swojej rodziny za nieszczęśliwą czy, co gorsza, patologiczną, choć moje dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych. Mam dwie siostry (młodszą i starszą), ale to ja byłam w rodzinie „czarną owcą”. Zawsze czułam się najmniej kochana z naszej trójki, rzadko kiedy słyszałam słowa o miłości, tak ważne dla dziecka, które pragnie być idealne wobec rodziców. Co prawda, do ideału była daleka droga, bo chociaż nie sprawiałam problemów w szkole, miałam jednak swoje ścieżki i pomysły, za które teraz mi trochę wstyd. Na moje wybryki mama reagowała przemocą – nie wiem, czy ta słowna, czy ta fizyczna bardziej mnie bolała. Po drodze doszedł problem z alkoholem u taty. Kłótnie rodziców nie raz kończyły się interwencją policji. Przez kilkanaście lat nosiłam w sobie smutek, żal, pytanie: czemu to akurat mnie spotkało?
Momentem zmiany były… (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 101 (4) Jesień 2023.