Chcę rozpocząć od świadectwa z rekolekcji lectio divina. To z jednej strony owoc wcześniejszych, odprawianych przed laty, rekolekcji ignacjańskich, a z drugiej – spełnienie pragnienia, by w ten sposób podsumować 25 lat kapłańskiego życia.
Od początku tych rekolekcji, odbywanych w milczeniu, z duchowym towarzyszeniem kapłana, podczas każdej z medytacji pojawiał się motyw twarzy Jezusa. Codziennie. Było to przejmujące doświadczenie, uświadamiające mi bliskość, uwagę i troskę Jezusa, patrzącego z miłością na moje życie. Ten motyw oblicza Jezusa towarzyszył mi od lat. Od św. Jana Pawła II i jego określenia królestwa Bożego jako rzeczywistości, która nie jest ideą czy programem, ale jest Osobą, która ma imię i twarz Jezusa z Nazaretu, po Benedykta XVI z jego piękną biblijną koncepcją szczęścia, które ma imię i oblicze Jezusa z Nazaretu, zwłaszcza ukrytego w Najświętszym Sakramencie. I oto po kilku dniach rekolekcji „nie pojawia się” Jego twarz. Ani w słowie Bożym na ten dzień, jak się wydawało, ani w osobistej medytacji. Po rozmowie z kapłanem prowadzącym, zachęcony, by sięgnąć do greckiego tekstu, z zaskoczeniem odkryłem w nim potrójną niejako obecność twarzy Jezusa. (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 89 (4) 2020.