(…)ALDONA: Jan miał swoje pieniądze i wpadał w furię, gdy nie było go na coś stać. Zaczął brać kredyty. Ja uważałam, że trzeba oszczędzać i zaciskać pasa. Poczucie własnej wartości topniało we mnie błyskawicznie. Brak pracy i własnych pieniędzy, główne wady męża, czyli złość i furiactwo, doprowadziły do tego, że byłam szczęśliwa, gdy zamykały się za nim drzwi. ...


... Dzieliło nas coraz więcej, żyliśmy jakby w dwóch różnych światach. Mąż zachowywał się jak dyrektor w pracy, wydawał dyspozycje. Przechodziłam kiedyś trzy sezony, lato i zimę, w jednych butach, czego nawet nie zauważył. Widziałam, że przestaje mnie kochać. Zapadałam się w sobie. Do tego doszła zdrada. Czułam i wiedziałam, że serce Jana należy do kogoś innego. Nieustanne kłamstwa niszczyły resztki naszej więzi.

JAN: W moim życiu pojawiła się inna kobieta. Prowadziłem podwójne życie, udając, że wszystko jest dobrze. Odsuwałem się coraz bardziej od spraw rodzinnych, coraz częściej nie zjawiałem się nawet na weekendy. Żyłem niejako w dwóch domach, rozdarty wewnętrznie, z ogromnym poczuciem winy. Moja religijność stawała się miałka, żadna. Nie przystępowałem do spowiedzi, bo nie chciałem wyrzec się grzechu. Taki stan trwał do 2010 roku. Małżeństwo praktycznie się rozpadło, rodzina także. Nosiło mnie po świecie. (…)

ALDONA I JAN


Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 87 (2) 2020.

Pastores poleca