(…) Komuniści przywieźli w grudniu 1955 roku Biskupa z Warszawy do Marszałek – 280 km! – odkrytym samochodem. Kilka godzin podróży w trzaskającym mrozie, bez odpowiedniego ubrania i w połączeniu ze skrajnym wycieńczeniem, sprawiło, że bp Baraniak nie był w stanie nawet się wyprostować, nie mówiąc o wysiadaniu z samochodu. Funkcjonariusze rzucili go więc w pozycji skulonej na ziemię i krzyknęli: „Przywieźliśmy wam dziadka mroza”. Na szczęście ówczesny proboszcz z Marszałek i inni życzliwi ludzie udzielili mu należytej pomocy i dalej wspierali go w czasie internowania. Do końca życia abp Baraniak zmagał się z wieloma problemami zdrowotnymi, a jego lekarki potwierdzają na przykład w moich filmach, że na plecach miał blizny po uderzeniach metalowym prętem. (…)