(…) Szatan robi z nas balona. Nie tylko dlatego, że nas oszukuje, ale pompuje w nas pychę. Nawet na modlitwie, a ta przecież ma być pokorną rozmową z Kimś najważniejszym; wymaga czasu i zaangażowania, na które pycha nie pozwala.
Tak obiektem modlitwy zostaje wytwór pragnień i wyobraźni uczyniony na nasz obraz, podobieństwo i użytek. A modlitwą zaliczenie pacierza, brewiarza, niedzielnej Mszy. Przekonani, że udobruchaliśmy naszego bożka, będziemy żądać jego błogosławieństwa. Ile to ma wspólnego ze świadomym skierowaniem się ku Bogu z intencją obcowania z Nim takim, jaki jest w rzeczywistości, gdy dusza staje przed Nim naga i bezbronna, coraz mocniej świadoma Jego majestatu i własnej małości? Mniej tego pragniemy, niż potrzebujemy. (…)