(...) Jeśli mamy problem z udzieleniem przebaczenia, Pismo ostrzega, że sami sobie robimy krzywdę, bo „gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia” (Syr 28,3). Jakie to bliskie prośbie, którą kierujemy do naszego Ojca w niebie: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. To słowa, których sens może paraliżować albo mobilizować do modlitwy przebaczenia. Chyba że przechodzi- my nad nimi obojętnie, udając, że nikt nas nie skrzywdził, do nikogo żalu nie mamy, a cały świat nam przyjacielem. Słowa „jako i my” mogą paraliżować, jeśli nie chcemy przebaczyć, a pamięć o ranach przeżuwamy jak starą gumę, od której już bolą zęby i sztywnieje szczęka. Gdy nasz oprawca triumfuje, trzymając nas w emocjonalnym szachu. Gdy pozbawiony kary, daleki od żalu za swe obmierzłe czyny, chodzi uśmiechnięty, podczas gdy my wciąż cierpimy. Ta modlitwa paraliżuje, bo nie dość, że zostaliśmy skrzywdzeni i nie mamy siły wybaczyć, to jeszcze Bóg Ojciec każe nam samym wydawać na siebie wyrok: „jako i my”. Jeszcze to nas czeka? Nie dość naszego cierpienia? Może dotknęło nas dawno temu, ale wciąż w nas trwa i rani. A nasz winowajca nie ma poczucia żalu, nie prosi o przebaczenie, sprawia wrażenie zadowolonego z życia. Jak spokojnie powiedzieć: „Odpuszczamy...”? (...)