Przypowieści o zagubionej owcy, drachmie i synu marnotraw­nym są główną belką, na której opiera się cała narracja św. Łu­kasza o Synu Człowieczym, który przyszedł odnaleźć to, co zo­stało zagubione.

Przypowieść w trzech odsłonach

Wszystkie trzy przypowieści są ze sobą głęboko powiązane, układając się w tryptyk, który na swoich tablicach odsłania pięk­no i istotę Bożego miłosierdzia. Łukasz w swym artystycznym zamyśle umiejscawia w centrum dzieła przypowieść o synu marnotrawnym, a na bocznych tablicach pozostałe dwie przypo­wieści. W ten sposób odczytanie malowidła dokonuje się stop­niowo, rozpoczynając od uważnego przyjrzenia się dwóm pierw­szym opowiadaniom i kończąc na kontemplacji centralnego przedstawienia. Pominięcie dwóch skrzydeł tryptyku prowadzi do zubożenia odbioru dzieła, ponieważ odsłania ono swoje pięk­no jedynie w harmonijnym połączeniu trzech scen. Za takim spójnym odczytaniem przypowieści przemawia ciekawy zabieg kompozycyjny ewangelisty Łukasza, który mówi o jednej przy­powieści (15,3), a przytacza trzy. W ten sposób daje nam do zrozumienia, że opowieść o miłosierdziu Bożym nie pozwala się zamknąć w jednym schemacie, ale potrzebuje dla ukazania jej głębi wielu odsłon. Ponadto tym, co łączy te trzy przypowieści, jest również ich wewnętrzna logika: najpierw posiada się pewną rzecz lub relację, później zostaje ona zgubiona lub zatracona i na końcu odnaleziona. Zabłąkana owca i drachma zostają odnale­zione, a marnotrawny syn zostaje na nowo przyjęty przez ojca. Te trzy opowiadania układają się także w pewną sekwencję, według proporcji malejącej: jedna owca ze stu, jedna drachma z dziesięciu, synów jest dwóch i każdy z nich się gubi. To stopniowe zawężanie się proporcji służy wskazaniu tego, co jest najbar­dziej istotne, a co może się zagubić. Dwaj zagubieni synowie stoją zatem w centrum całego tryptyku, bo to właśnie utrata relacji z ojcem jest najbardziej bolesną zgubą. Poza tym owca gubi się na zewnątrz, na pustyni, drachma natomiast wewnątrz, w domu. W ten sam sposób gubią się dwaj synowie: jeden oddala się od domu, drugi gubi się w domu. Również zakończe­nie każdej przypowieści podkreśla ich spójny charakter. Dwie pierwsze kończą się bardzo podobnym stwierdzeniem o radości nieba z powodu nawrócenia grzesznika, ostatnia natomiast zamyka dwie kluczowe sceny słowami ojca, który cieszy się powrotem marnotrawnego syna.

Słuchacze przypowieści

Słuchaczami trzech przypowieści są zarówno grzesznicy, jak i faryzeusze – każdy z nich zaproszony jest do otwarcia się na Dobrą Nowinę, do zmiany swojego sposobu myślenia o Bogu, oceniania innych i samych siebie. Grzesznik ma zrozumieć, że Bóg go nie karze, nie odtrąca, ale szuka i wzywa do nawrócenia. Natomiast sprawiedliwy ma wyjść z błędnego założenia, że miłość Boga można sobie kupić dobrymi uczynkami. Te dwie postawy określają jednak każdego słuchacza przypowieści Jezusa. Każdy z nas ma w sobie cząstkę faryzeusza i poganina. Być może tą bardziej dominującą będzie postawa faryzejska, która objawia się szemraniem (Łk 15,2), niezadowoleniem płynącym z rozpadu twardych reguł życia religijnego. To szemranie zawiera w sobie dalekie echo lamentu Izraela, który wyrażał strach przed wolno­ścią i przywiązanie do duchowej stagnacji: „Izraelici szemrali przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi. Całe zgromadzenie mówiło do nich: «Obyśmy byli pomarli w Egipcie albo tu na pustyni!»” (Lb 14,2). Okazanie miłosierdzia jest drogą ku wolności, która wymaga wyzbycia się mentalności niewolnika i przybrania god­ności synowskiej.

Jezus zaprasza zatem do przyjrzenia się sobie, aby dostrzec, jaka postawa w nas dominuje. Uważne wsłuchiwanie się w słowa Jezusa i w emocje, jakie one w nas wywołują, pozwoli nam odkryć obraz Boga, jaki nosimy w naszym sercu.

Pierwsze skrzydło tryptyku: zagubiona owca

Przypowieść rozpoczyna się zadaniem pytania: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięć­dziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?”. Odpowiedź jest prosta: Nikt! Owce nie mają zmysłu orientacji. Pustynia Judzka to miejsce, gdzie bardzo łatwo się zgubić. Jest kamienista i poprzecinana wadi, czyli suchymi do­linami, tworzącymi sieć korytarzy. W takich warunkach wydaje się prawie niemożliwe odnalezienie zaginionej owcy, zaś bardzo prawdopodobne jest zagubienie stada pozostawionego bez opie­ki. Logicznym rozwiązaniem jest więc spisanie na straty zagu­bionej owcy i pozostanie przy stadzie.

Ten paradoks poszukiwania owcy zagubionej obnaża jednak zatwardziałość serc faryzeuszów i uczonych w Piśmie, gdyż wy­raża ideę obecną w Starym Testamencie, którą znawcy Pisma powinni doskonale pamiętać. Prorok Ezechiel, piętnując grzechy pasterzy Izraela, głosił: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko – wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opa­trzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie” (Ez 34,15-16). Nieracjonalne zachowanie pasterza jest więc wpisane w logikę Bożego działania, które już w księgach prorockich znalazło swój oddźwięk. Faryzeusze, których oburza zachowanie Jezusa jedzącego z grzesznikami, tak naprawdę nie godzą się na naukę płynącą z Pisma. Ich własna choroba, zatwar­działość serca, nie pozwala im poprawnie odczytać przesłania płynącego z Pisma. Być może tą zagubioną owieczką jest właśnie człowiek sprawiedliwy, faryzeusz, który nie chce wejść do domu, aby świętować z Ojcem. Jezus opowiada tę przypowieść, jedząc i pijąc razem z grzesznikami. To faryzeusze pozostają na ze­wnątrz: zamknięci w swoich wy­obrażeniach o Bogu i przykuci do kanonów poprawności religijnej nie chcą dzielić chleba razem z Jezusem i innymi braćmi. Mi­łosierna bliskość Jezusa wywołu­je w nich szemranie, zgrzytanie zębów i zabójcze zamysły. Drzwi do wieczernika pozostają jednak dla nich zawsze otwarte...

Kładąc akcent na nieracjonalnym zachowaniu pasterza, przy­powieść chce ukazać bezmiar Bożej miłości względem człowieka. Jesteśmy drogocenni w oczach Boga do tego stopnia, że decydu­je się On na mało roztropne zachowanie. Rachunek strat i zysków w tej sytuacji nie obowiązuje, liczy się tylko zbawienie utraconej osoby. Gdy chodzi o uratowanie człowieka, Bóg nie kieruje się zdrowym rozsądkiem. To człowiek wciąż kalkuluje i idzie na kompromisy nawet za cenę skazania Niewinnego: „Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapła­nem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod rozwagę, że lepiej jest dla was, aby jeden człowiek umarł za lud, niżby miał zginąć cały naród»” (J 11,49-50).

Jedno z najstarszych wyobrażeń Jezusa pochodzi z katakumb św. Pryscylli z Rzymu. Przedstawia ono Jezusa jako Dobrego Pasterza, który niesie na swoich ramionach zagubioną owieczkę. Chrześcijanie od samego początku rozumieli tę przypowieść w sensie teologicznym, kontemplując w nieracjonalnym zacho­waniu pasterza miłosierdzie i opiekę Boga.

Można powiedzieć, że cała historia zbawienia rodzi się z py­tania, które Bóg zadał człowiekowi po jego pierwszym grzechu: „Gdzie jesteś?” (Rdz 3,9). Poprzez patriarchów, proroków Bóg szukał swojego ludu, który chował się przed Nim, oddając cześć pogańskim bożkom. W końcu zdecydował się posłać swojego Syna, aby wszystkie rozproszone owce przyprowadzić do jednej owczarni. W tym nieracjonalnym geście objawia się miłosierna mądrość Boga, która jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (1 Kor 1,23).

Drugie skrzydło tryptyku: zagubiona drachma

Drugie skrzydło tryptyku przedstawia obraz zaczerpnięty z życia codziennego. Scena jest bardzo prosta: pewna kobieta, która zgubiła drachmę w domu, dokonuje starannych porządków, aby ją odnaleźć. Odnaleziona moneta jest motywem radości i świętowania z przyjaciółkami i sąsiadkami. Aby zrozumieć dobrze sens tego opowiadania, trzeba zwrócić uwagę na parę szczegółów w nim ukrytych. I tak, okazywanie bogactwa wobec innych osób nie było przejawem pychy, ale przynależało do ry­tuału gościnności. Poza tym fakt, że przy poszukiwaniu monety należało zapalić lampy, wskazuje na to, że było to ubogie miesz­kanie bez okien. Również liczba wszystkich drachm, dziesięć, potwierdza, że mamy do czynienia z ubogą kobietą (jedna drach­ma odpowiadała dziennemu wynagrodzeniu). Dlatego utrata jednej monety była bardzo bolesna, być może bardziej niż strata jednej owcy ze stu. Prawdziwą wartość nadaje monecie zachowanie kobiety. Chodzi o staranność poszukiwania – zapalenie światła, wy­miatanie domu – i radość przeżywaną z innymi kobietami. Przypowieść koncentruje się zatem na wysiłku, jaki kobieta wkłada w odnalezienie zgubionej drachmy.

O ile pierwsze skrzydło tryptyku przedstawiało nieracjonal­ność działania Boga, o tyle drugie przedstawia pieczołowitość i głębokie zaangażowanie Boga, który szuka grzesznika. Nauka płynąca z dwóch pierwszych przypowieści ukazuje zatem Boga, który przeżywa bardzo głęboko zgubę swoich synów. Nie pozo­staje On obojętny na los swoich dzieci, ale podejmuje się ich poszukiwania, nie patrząc na nic. Często myślimy, że to my Go szukamy, ale tak prawdę to On nas szuka i doprowadza do siebie, dostosowując się do różnych sytuacji naszego pogubienia.

Na zakończenie obu przypowieści mówi się o wielkiej radości. Radość jest owocem nawrócenia się grzesznika, ale ta zmiana życia jest możliwa dzięki uprzedniemu przebaczeniu, które w przypowieściach przyjmuje formę poszukiwania. Zagubiona owca i drachma są pasywne, to pasterz i kobieta są podmiotami działania.

Centrum tryptyku: przypowieść o synu marnotrawnym

Centrum tryptyku zajmuje przypowieść o synu marnotraw­nym, która jest jedną z najbardziej znanych i komentowanych przypowieści Jezusa. Jej bohaterami są ojciec i jego dwaj syno­wie. Młodszy syn zwraca się do ojca z prośbą o przyznanie mu części dziedzictwa. Nie wiemy, dlaczego to czyni ani dlaczego ojciec zgadza się na tę prośbę – nie było to niczym nadzwyczaj­nym. W tradycji żydowskiej istniała praktyka, zgodnie z którą ojciec dzielił przed śmiercią swoje mienie i do śmierci mógł czerpać z przychodów, jakie dawał majątek (Syr 33,20-24). Ojciec podzielił zatem swój majątek pomiędzy dwóch synów, nie zapo­mniał więc o starszym synu. Według prawa starszy syn otrzymy­wał dwie trzecie mienia (Pwt 21,17), nie mógł zatem czuć się pokrzywdzony.

Wyrachowany syn

Otrzymawszy swoją część ojcowizny, młodszy syn realizuje swój drugi cel – opuszcza dom i wyjeżdża w dalekie strony. Nie­stety, w krótkim czasie traci wszystko na własne życzenie. Przy­czyną popadnięcia w biedę nie jest żadne dramatyczne wydarze­nie, ale jego własny styl życia. Żył rozrzutnie. Dopiero po roz­trwonieniu przez niego wszystkich pieniędzy nastaje czas wiel­kiego głodu. Klęska głodu nie jest zatem prawdziwym powodem nędzy, lecz jest nim świat wartości owego niegospodarnego młodzieńca. Nowa sytuacja wymusza na nim nowe zachowanie, które odzwierciedla zmianę nie tylko statusu ekonomicznego, ale także społecznego. Z człowieka, który cieszył się swoją swo­bodą, staje się niemal niewolnikiem. Ma paść świnie. W słucha­czach Jezusa wspomnienie tego zajęcia musiało zrodzić zażeno­wanie, jeśli nie zgorszenie: Prawo zabraniało nie tylko spożywa­nia świń, uważanych za zwierzęta nieczyste, ale także jakiego­kolwiek kontaktu z nimi (Kpł 11,7-8; Pwt 14,8). Nikt też nie chce młodzieńcowi dać do jedzenia nawet strąków, którymi żywiły się świnie. Jego życie ma mniejszą wartość niż życie świń. Bliski śmierci głodowej, rozpoczyna swój wewnętrzny monolog. Nie należy tego momentu utożsamiać z nawróceniem, ale z rzeczową analizą swojej sytuacji. Również chęć powrotu do domu nie ma w sobie nic z nawrócenia czy ze szczerego uznania swojej winy, ale opiera się na cwanym rozumowaniu. Uznanie swojej winy jest tylko pozorne, chodzi jedynie o zapewnienie sobie kawałka chleba. Można tutaj mówić o szantażu emocjonalnym. Ojciec jest widziany przez marnotrawnego syna jedynie jako chlebodawca, z którym zawiera się kontrakty, a nie utrzymuje relacje rodzinne.

Uścisk miłosierdzia

Synowski plan pojednania zostaje jednak zakłócony przez zdumiewające zachowanie ojca. Zanim jeszcze syn wyrecytuje przygotowaną formułkę, napotka objęcia ojca. To właśnie w tym momencie może dojść do praw­dziwego nawrócenia, które rodzi się z doświadczenia ojcowskiej miłości. Tym, co czyni możliwym nasze nawrócenie, nie jest zatem strach przed karą za popełnione grzechy, ale miłość Boga, który nas umiłował, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami. Literacki schemat Dostojewskiego: zbrodnia i kara zostaje zakłócony i rozszerzony poprzez ewangeliczny schemat Ojca: zbrodnia, przebaczenie i nawrócenie.

Podobnie jak w przypowieści o dobrym Samarytaninie, ojciec widzi sytuację syna i doznaje głębokiego wzruszenia. Jest to kluczowy moment dla całego opowiadania, bo właśnie tutaj mi­łosierdzie Boże ukazuje się w swojej czystej postaci.

Słowo „miłosierdzie” (gr. splagchnizesthai, eleos, hebr. hesed, rahamim), które zostaje tutaj użyte przez ewangelistę, nawiązu­je w swojej etymologii do wewnętrznego poruszenia, podobnego do bólu matki widzącej nieszczęście swojego dziecka. Słowa tego używano już w Starym Testamencie, aby wyrazić współczucie Boga względem słabych, ubogich, prześladowanych czy względem Jego grzesznego ludu: „Czy Efraim nie jest dla Mnie drogim synem lub wybranym dzieckiem? Ilekroć bowiem się zwracam przeciw niemu, nieustannie go wspominam. Dlatego się skłania­ją ku niemu moje wnętrzności; muszę mu okazać miłosierdzie!” (Jr 31,20). Ten sam ból wewnętrzny przeżywa również Jezus, kiedy styka się z różnego rodzaju biedą. Kiedy widzi wdowę z Nain (Łk 7,13), kiedy oczyszcza trędowatego (Mk 1,41), kiedy widzi wielki tłum, który jest jak owce bez pasterza (Mk 6,34), czy też kiedy rozmnaża chleb (Mk 8,2). To samo wewnętrzne poruszenie prowadzi również Sa­marytanina do podjęcia się opieki nad rannym i pobitym człowie­kiem (Łk 10,33). Miłosierdzie ro­dzi się zatem z bólu, którego do­znaje Bóg, gdy widzi nieszczęście i cierpienie swoich dzieci. Serce Boga jest przepełnione miłością do tego, co słabe, mizerne – tak właśnie należy tłumaczyć łaciń­skie słowo miseri-cordia.

Ojciec nie odpowiada na słowa syna, ale wydaje polecenie sługom, by przynieśli szaty, pierścień i sandały. Są to trzy ozna­ki, poprzez które daje do zrozumienia synowi, że go kocha. Po­przez ubranie, które wyznaczało status społeczny, uznaje jego godność synowską. Poprzez nałożenia pierścienia potwierdza jego władzę.

Zakładając sandały, syn otrzymuje prawo ponownego dzie­dziczenia, ponieważ nie jest jak goście i słudzy, którzy chodzą boso po domu. Młodzieniec na nowo odzyskuje swoją godność synowską i swoje miejsce w rodzinie. Wszystko zostaje przypie­czętowane ucztą, która ma być wyrazem wielkiej radości.

Zagniewany syn

Gdyby przypowieść zakończyła się w tym miejscu, można byłoby przypisać jej happy end. Niestety, tak się nie dzieje. Na wieść o powrocie brata i sposobie, w jaki został przyjęty, starszy syn wybucha wielkim gniewem. Także tym razem ojciec wycho­dzi z domu, gdyż nie może zaakceptować, żeby jego pierworodny pozostał na zewnątrz. Stara się ugasić płomień gniewu cierpli­wym wsłuchaniem się w żal syna i wskazaniem powodów, dla których nie było możliwe odrzucenie młodszego brata.

Gniew starszego syna wyrasta z porównania tego, co on zrobił dla ojca, a co ojciec zrobił dla jego młodszego brata. Pierwsza różnica dotyczy czasu: starszy syn pracował przez wiele lat, na­tomiast młodszy w jednej chwili został z nim zrównany. Druga różnica dotyczy moralności: starszy był wierny we wszystkim, młodszy z własnej winy zatracił dobra rodzinne. Trzecia różnica jest ekonomiczna, wypływa z porównania zwierząt przeznaczo­nych na ucztę: cielaka i koźlęcia. Wszystkie te porównania służą jednak temu, by postawić w stan oskarżenia nie tyle młodszego brata, jego wina była bowiem bezsprzeczna, ile ojca. Jego zacho­wanie jawi się jako rażąco niesprawiedliwe. Cały wywód starsze­go syna obnaża relację, jaką ma on ze swoim ojcem. W jego oczach synostwo opiera się na relacji typu: do ut des, dać, aby posiadać – on dał wiele ojcu, ma więc prawo, aby otrzymać wiele. Młodszy brat nie dał nic, więc nie powinien niczego otrzymać. Ten sposób odnoszenia się do ojca ukazuje jednak, że nigdy nie był on na­prawdę synem. Cały jego sposób bycia w niczym bowiem nie różnił się od zachowania najemnika. Relacje budowane na obo­pólnej wymianie nie przynależą do porządku rodziny, gdzie osoby określają się przede wszystkim poprzez relacje miłości – otrzymanej i odwzajemnionej.

Odpowiedź ojca sprowadza się do podkreślenia potrzeby ra­dości z powodu powrotu młodszego syna. Ojciec potwierdza swoją miłość względem starszego syna, ale mówi również o ko­nieczności miłowania drugiego syna. Do struktury DNA ojcostwa przynależy bowiem miłosierna miłość, która nie może być niczym zniszczona. Mowa o potrzebie radości przywołuje również słowa Jezusa o potrzebie męki. Przebaczenie ojca odpowiada tej samej konieczności, co męka Chrystusa: bezgranicznej miłości aż do końca. Ta sama miłość, która wskrzesiła Jezusa, znajduje się u źródła Bożego przebaczenia, które sprawia, że ten, który „był umarły, znów ożył, a ten, który zaginął, odnalazł się” (por. Łk 15,24) Przypowieść nie posiada zakończenia. Nie wiemy, czy ojciec zdołał przekonać zagniewanego syna. Być może w ten sposób Jezus daje nam do zrozumienia, że Ojciec jest stale na zewnątrz, bo szuka każdego z nas. Nie chce wejść do środka, jeśli Jego dzieci błądzą po bezdrożach. Pozwólmy Mu zatem odnaleźć się i zasiądźmy wspólnie do uczty.

To otwarte zakończenie może być zatem zaproszeniem do napisania własnej przypowieści o Bożym miłosierdziu. Nasza własna historia może stać się kolejnym skrzydłem obrazu nama­lowanego przez ewangelistę Łukasza. Boże działanie jest zawsze nietuzinkowe, wyjątkowe, niepowtarzalne, potrafi dostosować się do sytuacji, w której się znajdujemy. Dzieląc się z innymi naszą opowieścią, możemy przyczynić się do wzbogacenia innych opowiadań, pomagając w odkryciu obecności Boga w sytuacjach, które wydają się być bezsensowne. Życie każdego z nas jest w ja­kiś sposób przypowieścią o Bożym miłosierdziu.

KS. ADAM KIEŁTYK (ur. 1980), dogmatyk, duszpasterz młodzieży we wspólnocie duszpasterskiej Caronno Pertusella (Włochy), rekolekcjonista.

W: Pastores 72/3/2016


Pastores poleca