(…) Z punktu widzenia teorii organizacji i zarządzania Kościół to korporacja, która osiągnęła w swej dwudziestowiecznej historii niebywały sukces, nieporównywalny z wynikami jakiejkolwiek innej organizacji. Nikt, kto nie trwa in medio Ecclesiae, nie może uwierzyć, że stoi za tym nie korporacyjna bezwzględność i mafijna solidarność, a raczej Duch Święty, który działa pomimo ludzkiej słabości pasterzy i owiec, a także poprzez tę słabość, działa pomimo rozwiązywania problemów metodą prób i błędów, żółwiego tempa docierania do optymalnych i wydolnych instytucji i mechanizmów działania. Dlatego ci, którym brak wiary w eklezjalną sprawczość Ducha Świętego, próbują ratować Kościół za pomocą uszczelniania dyscypliny i wdrażania superskutecznych teorii zarządzania. Tymczasem my stawiamy na rodzinność relacji wewnątrzkościelnych, która będzie zawsze naszą siłą i słabością. Z punktu widzenia celów krótkoterminowych – to czasami prawdziwa katastrofa. Z perspektywy długoterminowej (ufajmy, że i wiecznej) – to rozwiązanie silne i skuteczne. Rodzina rozwija się organicznie, czyli wolno, ale dzięki temu solidnie. Rodziny nie tworzy się jedynie poprzez umiejętnie formułowane akty rządzenia, lecz także przez nieskończoną liczbę delikatnych codziennych korektur. Trzeba umiejętnie łączyć konieczną rodzinność z niezbędnymi prawnymi regulacjami. (…)