(…) Po kilku miesiącach pobytu w parafii usłyszałem z ust jego mamy szokującą wiadomość: „Grzegorz ma raka wątroby”. Od razu pojawiła się w mojej głowie myśl, że mam jako kapłan stanąć przy tym chłopcu i jego rodzinie. Wspólny wyjazd do Sanktuarium Maryjnego w Jodłówce, nasza gorąca modlitwa oraz jego oczy wpatrzone w cudowny obraz Matki Bożej Pocieszenia. A potem działania prowadzące do przeszczepu, udana operacja, a następnie 12 lat zmagań z różnymi komplikacjami, z których Grzegorz wychodził zawsze zwycięsko poprzez swoje heroiczne zaufanie i modlitwę wspólnoty.
Z całym przekonaniem stwierdzam, że to nie ja stanąłem na drodze jego życia, ale tak naprawdę to on stanął na drodze mojego kapłańskiego posługiwania. Wciąż odkrywam w kapłaństwie to, że jestem własnością Pana Boga, a więc nikt i nic innego nie może być dla mnie własnością, ponieważ wszystko otrzymałem jako dar potrzebny do owocnej posługi. Relację z Grzegorzem tak właśnie przeżywałem. On był zawsze do dyspozycji, zwłaszcza w sprawach nowej ewangelizacji. Tak wiele rekolekcji wspólnie przeżytych i tyle pięknych świadectw o Jezusie, którego spotykał w samotności i cierpieniu... To przeżywanie samotności było w jego życiu szczególnie związane ze świętami Paschy. Bardzo często właśnie te dni dane mu było świętować – jak sam mówił – tylko z Panem Jezusem. Wiedział, że tak naprawdę nikt do końca nie jest w stanie zrozumieć tego, co przeżywa. Był blisko mnie i wspólnoty, ale jednocześnie często jakby nieobecny. (…)
KS. DANIEL, Ruch Światło-Życie