(…) Rzecz zmieniła się, gdy miałem 18 lat. Pojechałem na kongres do Włoch, na którym wraz z przeszło dwoma tysiącami innych młodych ludzi uczestniczyłem w spotkaniu z Chiarą Lubich – założycielką Ruchu Focolari, a obecnie Służebnicą Bożą. To było coś niesamowitego. Siedziałem blisko sceny i do dziś pamiętam twarz Chiary, gdy dzieliła się z nami swoim doświadczeniem duchowym. Była bardzo poważna i skupiona. Czułem, że mam do czynienia z mistyczką – z kimś, kto żyje jednocześnie w jakimś innym wymiarze i przez kogo działa Duch Święty. To dlatego umiała ona porywać tysiące ludzi, a ja stałem się jednym z porwanych. Jakoś nigdy wcześniej się nie domyśliłem, że za szeroką paletą działań Ruchu – szkołą teologiczną, przedsiębiorczością opartą na komunii dóbr, dialogiem ekumenicznym i międzyreligijnym oraz dziesiątkami innych inicjatyw – stoi żywe doświadczenie Boga i że Focolari jest nazwą jednego z Jego charyzmatów.
Nie to, że diametralnie, ale jednak się zmieniłem. Powoli zacząłem scalać różne dziedziny mojego życia. Imprezowałem jak dawniej, ale już na przykład uległ zmianie mój stosunek do dziewczyn. Uznałem czystość – swoją i ich – za wartość. Starałem się ponadto uczęszczać na Mszę świętą także w dni powszednie. Jak wszyscy młodzi ludzie myślałem o swojej przyszłości i o swoim miejscu w społeczeństwie. Jednocześnie wiązało się to dla mnie z poszukiwaniem swojego powołania w Kościele, czyli drogi, którą zaplanował dla mnie Pan Bóg. (…)
W.