S. TERESA PASZKOWSKA
(...) Osoby zakonne nie powinny pracować wiele jedynie „dla chleba” czy zysku w postaci awansów i ekonomicznych profitów. Ich zaangażowanie i gorliwa aktywność nie mogą wpisywać się w jakieś – błyskotliwe i intratne – projekty biorące początek z „ducha świata”, w którym żyją.
Osoby powołane przez Boga (Mk 3,13), przeznaczone są do podjęcia „dzieł” i „działań”, które On zainicjował jako Stwórca – Zbawca – Uświęciciel, a które trzeba podtrzymywać, aż do skończenia świata. Zużywając się przy nich, osoby zakonne poświęcają siebie, nie pokładając nadziei w kryteriach efektywności i zapobiegliwości właściwej bogatym głupcom (Łk 12,16-21).Dosadne „biada” narzuca się wobec tych osób i wspólnot, które dały się uwieść światowym wizjom biznesowym i tak zwane dzieła własne instytutów, mające charyzmatyczny początek, „zmodyfikowały genetycznie”, nadając im nowy, nieewangeliczny styl i cel. Łatwo przewidzieć, że w konsekwencji przejdą one w ręce „synów tego świata” (por. Łk 16,8), gdyż Duch nie pośle nowych pracowników do takiej „winnicy”. Tym, co Pańskie, nie rozporządza się jak przywłaszczonym dziedzictwem, gdyż taka strategia wiedzie wprost do upadłości (duchowej i materialnej). Casus świątyni jerozolimskiej winien tkwić w pamięci jako znak ostrzegawczy, na tyle bolesny, że Chrystus nad nim zapłakał (Łk 19,41-44). Trudno z uznaniem wyrażać się o przedsięwzięciach, w których oferta zakonna – w zakresie szkolnictwa, opieki nad chorymi, sprzedaży produktów, pobytu czasowego – nie różni się niczym od ofert szkół świeckich, prywatnych placówek medycznych, drogich sklepów prywatnych, oferty hotelowej. Biznesowość ma niepiękne oblicze, które trudno ukryć. (...)