Byłem funkcjonariuszem policji pionu kryminalnego, gdzie po ponad 13 latach służby, mając dwa lata do wcześniejszej emerytury, poruszony przez Pana porzuciłem zabezpieczenie, jakie daje stała praca, na rzecz swego rodzaju szaleństwa z powodu zakochania się w Bogu.
Będąc śmiertelnie chorym, zawarłem jeszcze w szpitalu pewną umowę z Bogiem: jeśli przeżyję, to odsłużę te brakujące dwa lata u Niego w Jego służbie. W odpowiedzi na wołanie Kościoła wstałem, zgłaszając się wraz z żoną na misje.
Jestem z wykształcenia socjologiem, moja żona, Agnieszka, jest lekarzem dentystą. Mamy 8 córek i dwoje utraconych dzieci już w niebie. Od przeszło 20 lat jesteśmy we wspólnocie neokatechumenalnej przy kościele ojców paulinów w Warszawie, gdzie Pan nas prowadzi, zaskakuje, wypróbowuje w tyglu rozmaitych doświadczeń, nawraca; gdzie upadamy i wciąż się podnosimy. Stale w ruchu... Właśnie ten ruch, niczym Boży ferment, pchnął nas jako rodzinę na misję.
Byłem funkcjonariuszem policji pionu kryminalnego, gdzie po ponad 13 latach służby, mając dwa lata do wcześniejszej emerytury, poruszony przez Pana porzuciłem zabezpieczenie, jakie daje stała praca, na rzecz swego rodzaju szaleństwa z powodu zakochania się w Bogu.
Będąc śmiertelnie chorym, zawarłem jeszcze w szpitalu pewną umowę z Bogiem: jeśli przeżyję, to odsłużę te brakujące dwa lata u Niego w Jego służbie. W odpowiedzi na wołanie Kościoła wstałem, zgłaszając się wraz z żoną na misje. (...)
ROBERT