KS. MIROSŁAW NOWOSIELSKI
Coraz częściej słychać, że „ten ksiądz jest dobry”, bo nie robił przeszkód ani nie stawiał żadnych wymagań konkubentom chcącym ochrzcić dziecko, a „tamten ksiądz jest zły”, bo podjął pogłębioną rozmowę albo postawił wyraźne warunki, jak choćby udział w rekolekcjach ewangelizacyjnych. Wierni wiedzą też, którzy księża łatwo rozgrzeszają z antykoncepcji... O czym świadczą tego rodzaju rozbieżności w parafiach czasem nawet ze sobą sąsiadujących? Czy przypadkiem przez taką „rozmaitość” sami sobie jako księża nie stwarzamy problemów? Czy w świeckich nie powodujemy niepotrzebnego zamętu?
Pytanie, co to znaczy być „dobrym”, zadaje sobie chyba każdy, kiedy myśli o wypełnianiu swojej misji. Nie tylko duchowny, ale każdy, kto pełni jakąś misję społeczną, nauczyciel, polityk, wychowawca, przełożony.
1. Samo pragnienie bycia dobrym jest pozytywne, świadczy o uczciwym podejściu do powołania. Zdarza się nierzadko, że ksiądz „chce bardzo dobrze”, ale podczas swej służby napotyka trudności. Znajomy, dobrze sytuowany parafianin, całkiem pokaźnie wspierający materialnie Kościół i żyjący „na dobrej stopie” z duszpasterzem, ale sporadycznie uczęszczający na liturgię niedzielną, przychodzi i prosi o zaświadczenie, że jest wierzącym i praktykującym katolikiem. I tu pojawia się dylemat. (...)