JERZY ZIELIŃSKI OCD
(...) Podczas nauk adresowanych do sióstr w zakładanych klasztorach Teresa zwykła przypominać, że ich klauzurowe życie, choć ukryte w murach, jest wrośnięte w budowlę Kościoła. „Jesteśmy fundamentem dla siebie nawzajem” – mawiała. Pragnęła, by zapamiętały, że są jak cegły, które Bóg ułożył na innych, i że na nich położy następne. Nie jest więc bez znaczenia, jaką cegłą staną się podczas życia: zawilgoconą i kruchą czy też dobrze wypaloną i mocno osadzoną pomiędzy innymi. (...)
Budowanie i reformowanie Kościoła wymaga ogromnej pokory. Nawet jeśli duchowny posługuje wyjątkowymi darami, nie wolno mu zapomnieć, że wyrósł na dziedzictwie przodków. Otrzymał je darmo, karmił się nim, rósł dzięki niemu, a przekazując je swym owcom, powinien jasno mieć przed oczami, że i on jest jedną z cegieł. Im bogatsze obdarowanie w talenty, im wyższy urząd we wspólnocie Kościoła, tym większa powinna być pokora i troska o to, by trwać w jedności.
Pokusa wybiegania przed szereg, by stać się kimś, dosięga wielu sług ołtarzy. W niejednych uszach brzmią słowa kusiciela: „Jesteś naprawdę kimś niepospolitym, a wyjątkowe uzdolnienia stawiają cię nad innymi! Nie zmarnuj tego daru! Pokazuj się często, mów dużo i komentuj wszystko! Niech cię słuchają! Nie obawiaj się, gdy staniesz się niezależny w swych opiniach!”.
Owocem ulegania tej pokusie są samozwańcze autorytety, które wcześniej czy później wypadają z muru Kościoła jak zmurszałe cegły. Przed takim końcem uchronić może jedynie pokora i troska, by nie wybiegać przed autorytet Chrystusa i Jego Kościoła, to znaczy trwać w Jego nauce i obyczajach. Jeśli ksiądz nie wytrwa w wierności, podzieli los upadłych gwiazd. (...)