Dziękuję Bogu, że mogłem służyć kard. Józefowi Glempowi w ostatnich latach jego życia jako kapelan, sekretarz, czasem kierowca. Był to dla mnie, młodego księdza, bardzo ważny czas, kiedy dane mi było przebywać w obecności mądrego i skromnego człowieka, a przy tym wiele się od niego nauczyć. Po śmierci Księdza Prymasa prosiłem Boga, by obdarzył mnie taką miłością do Kościoła, jaką u niego widziałem. Moje doświadczenie różni się pewnie od tego, jakie mieli księża współpracujący z Prymasem wtedy, gdy pełnił on posługę arcybiskupa warszawskiego i Prymasa Polski. Będąc przy nim w okresie jego emerytury, starości i cierpienia, mogłem widzieć w jego życiu wyraźne owoce działania łaski.
W kontaktach z ludźmi był pasterzem. Cenił sobie spotkania z księżmi. Kiedy zaprosił do siebie moich kolegów kursowych, rozmawiał z każdym i był ciekawy tego, czym kto żyje. Interesował się życiem ludzi świeckich, chętnie się z nimi spotykał. Kiedyś pewna dziennikarka po spotkaniu z nim wyszła urzeczona jego autentyczną troską o jej życie. Mogła opowiedzieć mu o swoich problemach, których słuchał z wielką uwagą, a na końcu zapytał, kiedy ostatnio się spowiadała, bo ten sakrament może jej pomóc. Wspominała później, że rozmawiała z wieloma prezbiterami i biskupami, ale nie miała z nikim takiego osobistego kontaktu. (...)
KS. PIOTR WIERZBICKI