Bez wątpienia nie jest to film dla miłośników kina akcji. Z pewną dozą przesady można by nawet powiedzieć, że ktoś przyzwyczajony do produkcji z Chuckiem Norrisem czy Arnoldem Schwarzeneggerem mógłby właściwie nie zauważyć, iż na ekranie coś w ogóle się dzieje. Nie ma tu spektakularnych efektów specjalnych, ani pościgów, ani strzelanin, trup nie ściele się gęsto, nikt nie rzuca wulgarnych słów, nie ma nawet rozbieranych scen. Strasznie niedzisiejszy jest ten film!
Razem z jego bohaterami oddalamy się od codziennego pędu (także swojego) życia, tak jak byśmy na chwilę odeszli na pustynię... Poszczególne sceny toczą się jakby leniwie, początkowo wręcz w żółwim tempie. I to nie tylko dlatego, że rzecz dzieje się w rozgrzanej letnim upałem Lizbonie.
Przecież tak właśnie, jakby na zwolnionych obrotach, upływa życie wielu ludzi niewidomych. Nie widząc tego, co ich otacza, muszą stąpać ostrożniej, laską odmierzać odległość od przeszkód zagradzających im drogę, dłonią rozpoznawać kształty, nasłuchiwać, czy ktoś lub coś się nie zbliża...
To o nich opowiada Andrzej Jakimowski w swoim najnowszym filmie Imagine. A nawet stara się – już od pierwszego kadru – skłonić widza, by zaczął postrzegać rzeczywistość z ich perspektywy. (...)
Paweł Bieliński