Potrzebny jest pewien dystans czasowy, by należycie podsumować pontyfikat Benedykta XVI. Zanim nastąpi ów czas pogłębionej refleksji, warto już teraz wyrazić swą wdzięczność Josephowi Ratzingerowi. Tak naprawdę powinno się ująć w jedną całość jego wieloletnią posługę dla Kościoła w Watykanie - najpierw w roli prefekta Kongregacji Nauki Wiary i członka licznych dykasterii, a następnie jako papieża. Ten wybitny teolog, uchodzący za jednego z najbardziej wnikliwych myślicieli religijnych na świecie w XX wieku, należał bowiem przez niemal ćwierć wieku do grona najbliższych współpracowników Jana Pawła II. Był wówczas ostoją papiestwa w kwestiach teologicznych, stawiając czoło wielu prądom myślowym i duchowym, które w ostatnich dziesięcioleciach zniekształcały prawdę chrześcijańską. Podkreślał wtedy, że czuje się po­wołany, by bronić pokornej wiary zwykłych ludzi przed wyniosłością te­ologów, którzy zatracili sensus fidei.

Tak więc w czasie zamieszania posoborowego, gdy pojawiło się wiele fałszywych interpretacji Vaticanum Secundum, Opatrzność na straży doktryny Kościoła postawiła człowieka nie tylko pełnego wiary, lecz także posiadającego wybitne kompetencje teologiczne. To właśnie głównie dzięki niemu Urząd Nauczycielski mógł pozytywnie odpowiedzieć na wyzwania i niebezpieczeństwa duchowe, jakie niosły ze sobą takie propozycje, jak na przykład teologia wyzwolenia czy pluralistyczna teologia religii. To on też wywarł największy wpływ na wiele dokumentów Stolicy Apostolskiej, sygnowanych przez Jana Pawła II, między innymi na deklarację chrystologiczną Dominus Iesus z 2000 roku o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa.

W tym sensie należałoby patrzeć na dwa ostatnie pontyfikaty w łączności, czego świadectwem może być fakt, że Benedykt XVI nie tylko wielokrotnie powoływał się na swojego poprzednika, lecz także kontynuował i rozwijał wątki jego nauczania. Dla obu hierarchów jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu był udział w Soborze Watykańskim II. Jan Paweł II był ostatnim Ojcem Soborowym wśród papieży, zaś Benedykt XVI ostatnim uczestnikiem Vaticanum Secundum na stolicy Piotrowej. Obaj wielokrotnie powtarzali, że wydarzenie to nie zostało jeszcze należycie odczytane przez katolików na świecie.

W kręgach kościelnych dominują dziś dwie opowieści na ten temat, które są właściwie nadinterpretacjami. Wersja tradycjonalistyczna krytykuje Sobór za to, że zerwał ciągłość z wielowiekową Tradycją Kościoła, zaś wersja progresistowska - odwrotnie - zarzuca Ojcom Soborowym, że zatrzymali się w połowie drogi i nie dokonali radykalnej rewolucji. Tymczasem obaj papieże podkreślali, że Vaticanum Secundum było dla Kościoła wielkim skarbem, ale wymaga on dopiero prawdziwego odkrycia. Właściwy klucz hermeneutyczny do prawidłowego odczytania Soboru kryje się właśnie w tekstach Jana Pawła II i Benedykta XVI. Najlepszą formą wdzięczności dla nich powinno być zaś podjęcie owego wyzwania.

O ile papież z Polski jako pierwszy wprowadził do powszechnego obiegu termin "nowa ewangelizacja", o tyle papież z Niemiec sprawił, że słowo stało się ciałem i powołał do istnienia Papieską Radę ds. Nowej Ewangelizacji. Była to najważniejsza watykańska instytucja powstała za jego pontyfikatu. To pokazuje priorytety posługi Benedykta XVI, który okazał się nie tylko błyskotliwym teologiem, lecz także gorliwym duszpasterzem. To on rozesłał najwięcej świeckich misjonarzy, w tym wielodzietnych rodzin, na missio ad gentes (misje do ludów, w domyśle: pogańskich), by dokonywały implantatio Ecclesiae (czyli zakładały wspólnoty Kościoła) w zsekularyzowanej Europie.

Benedykt XVI zrobił też wiele, by doprowadzić do jedności między podzielonymi chrześcijanami. Nie zawsze jednak jego ekumeniczne kroki spotykały się ze zrozumieniem drugiej strony. Tak było, gdy wykonał gest dobrej woli wobec lefebrystów i zdjął ekskomunikę z czterech biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, wyświęconych w 1988 roku bez zgody Stolicy Apostolskiej. Większym sukcesem okazało się natomiast powołanie prałatury personalnej dla anglikanów, którzy chcą powrócić do jedności z Rzymem, a jednocześnie pragną zachować swą specyfikę liturgiczną i kulturową. Tym samym Papież otworzył drogę do powrotu na łono Kościoła katolickiego dla tych wiernych anglikańskich, którzy nie są już w stanie znosić dłużej rezygnowania przez swą wspólnotę z podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej.

Za pontyfikatu Benedykta XVI doszło także do zintensyfikowania dialogu ekumenicznego z prawosławiem, zwłaszcza rosyjskim. Pojawiła się koncepcja wspólnego sojuszu w obronie fundamentów naszej cywilizacji przed dyktaturą relatywizmu. Podobną propozycję sformułował Papież dla osób niewierzących, lecz pełnych dobrej woli. Wspólną płaszczyzną porozumienia z nimi miałaby być akceptacja prawa naturalnego. Kto je odrzuca, ten - zdaniem Benedykta - odrzuca też rozum. Jak bowiem pisał Papież: "Prawo naturalne jest prawem rozumu. Posiadanie rozumu leży w naturze człowieka. Gdy mówi się, że nasza natura jest miarą wolności, wynika z tego, że rozum nie jest eliminowany; raczej oddaje mu się w pełni sprawiedliwość".

Papież z wielką determinacją walczył także o oczyszczenie szeregów duchowieństwa z tych kapłanów, którzy sprzeniewierzyli się swemu powołaniu, molestując osoby małoletnie. W tym kontekście mówił, że "największe prześladowania Kościoła nie są dziełem jego wrogów zewnętrznych, ale rodzą się z grzechu w Kościele, a zatem Kościół bardzo potrzebuje na nowo uczyć się pokuty...". Tym słowom szczerego żalu towarzyszyły zdecydowane kroki administracyjne. Można powiedzieć, że Benedykt XVI zamknął furtkę, która otworzyła się wraz z rewolucją seksualną, a przez którą dostało się do Kościoła wiele nadużyć.

Joseph Ratzinger, zafascynowany św. Augustynem, traktował doświadczenie wiary zawsze w sposób bardzo egzystencjalny, wskazując na konieczność osobistej, zażyłej więzi z Bogiem i nazywając chrześcijaństwo "historią miłosną" czy wręcz "romansem z Chrystusem". W taki też sposób dzielił się tym doświadczeniem z innymi, zarówno podczas rozmów z kryminalistami w rzymskim więzieniu Rebibbia, jak i w trakcie spotkań z seminarzystami i duchowieństwem Wiecznego Miasta, gdy nie wygłaszał oficjalnych przemówień, lecz prowadził rozważania w nurcie lectio divina i odpowiadał na stawiane mu pytania. Mówił wówczas wiele o budowaniu relacji przyjaźni, zaufania i wierności wobec Chrystusa. Chrystocentryzm był zresztą najważniejszym punktem jego teologii podczas całej posługi papieskiej, czego wyrazem okazała się trylogia Jezus z Nazaretu. W takim duchu pozostawały też sygnowane przez niego dokumenty Stolicy Apostolskiej, w tym dwie znaczące encykliki: Spe salvi i Deus caritas est. Benedykt XVI łączył w nich cnoty nadziei oraz miłości z osobową więzią człowieka z Bogiem. Powtarzał: "Człowiek jest bytem relacyjnym. Jeśli zostanie zaburzona pierwsza, podstawowa relacja człowieka - relacja do Boga - wtedy żadna inna rzecz nie może być tak naprawdę w porządku".

Dla niego nie była to teoria, ale życiowa praktyka, wynikająca z faktu całkowitego zawierzenia swego jestestwa Zbawicielowi. Wspominając własne święcenia kapłańskie, Benedykt mówił: "oddałem się w ręce biskupowi i samemu Panu Jezusowi Chrystusowi. Nie mogę sobie wyszukiwać, co bym chciał. Ostatecznie muszę dać się prowadzić". Podobna postawa - rozeznawania woli Bożej i podążania za nią - cechowała go, gdy zostawał papieżem. W chwili swego wyboru zwrócił się do Jezusa słowami: "Teraz to Ty przejmujesz odpowiedzialność. Musisz mnie prowadzić! Ja tego nie potrafię. Jeśli mnie chciałeś, to musisz mi też pomóc!". Za te słowa wszyscy duchowni powinni być wdzięczni Benedyktowi, gdyż wskazał im istotę misji kapłańskiej, niezależnie od tego, czy ktoś jest wikarym, czy kardynałem. Możemy więc mieć pewność, że jego decyzja o ustąpieniu była przemodlona i rozeznana jako posłuszna woli Bożej.

Grzegorz Górny (ur. 1969), publicysta, reżyser, producent filmowy i telewizyjny. Ostatnio opublikował m.in. książki: Świadkowie Tajemnicy. Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych (we współpracy z J. Rosikoniem), Jednostki specjalne i Demon południa.

GRZEGORZ GÓRNY

Pastores poleca