Truizmem jest stwierdzenie, że potrzebujemy nie tyle dobrych kleryków, ile dobrych księży. Truizmem jest jednak również stwierdzenie, iż seminarium to dobry poligon – więc ten, kto poradzi sobie na tym sztucznym "polu walki", poradzi sobie także w warunkach realnego boju duszpasterskiego.
Pomiędzy ową Scyllą traktowania formacji seminaryjnej z przymrużeniem oka a Harybdą otaczania projektu formacyjnego czcią należną Tablicom Przymierza usiłują żeglować odpowiedzialni za formację do kapłaństwa. Ich zadanie jest karkołomne, zaś perspektywy sukcesu - po ludzku rzecz biorąc, marne.
Kościół formułuje coraz bardziej wyśrubowane wytyczne dla formacji kapłańskiej i żąda od formatorów coraz wyższych kwalifikacji; biskupowi marzy się co roku jak najwięcej jak najlepszych kandydatów do święceń; klerycy jak wszystkie dorastające dzieci wołają, że wiedzą lepiej, a księża absolwenci po latach narzekają, że wszystko jest inaczej, niż ich uczono.
Patrząc na tych, którzy rozpoczynają dziś drogę do kapłaństwa, i myśląc o tym, jakimi pasterzami będą, warto podjąć próbę oznaczenia kilku punktów orientacyjnych, aby nie stać się adresatem Jezusowego napomnienia: "martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało..." (por. Łk 10,41-42). (...)
KS. WOJCIECH BARTKOWICZ