Z KS. KARD. GIANFRANCO RAVASIM, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Kultury, rozmawia Beata Zajączkowska
Skąd taki entuzjazm u Księdza Kardynała co do możliwości przekazania przez Kościół Dobrej Nowiny współczesnemu człowiekowi?
To moje przekonanie wypływa głównie z jednego: jesteśmy spadkobiercami wspaniałego dziedzictwa i to nie tylko z punktu widzenia wiary, duchowości czy religijności, ale także szeroko rozumianej kultury. Kultura to nie tylko jej wzniosła myśl, jej szlachetny aspekt, ale także aspekt antropologiczny. Innymi słowy, to wymiar horyzontalny ludzkiego działania, myślenia.
Chrześcijaństwo, a w szczególności katolicyzm, posiada ogromne połacie bardzo żyznego terenu. Niestety, świadomość tego zatraciliśmy w ubiegłym wieku i zaczęliśmy kroczyć po różnorodnych pustyniach czy "terenach metalicznych", takich jak na przykład technika. Tam, gdzie już nie ma duszy, nie stawia się też pytań, nie prowadzi autentycznych poszukiwań.
Jestem głęboko przekonany, że zaproponowanie na nowo ogromnego dziedzictwa i wspaniałej tradycji, którą posiadamy, jakby ukazanie jej na nowo, daje nam gwarancję uzyskania oczekiwanego rezultatu. Na pewno nie obędzie się to bez przeszkód i trudności. Jedna z nich polega na tym, że często my sami nie jesteśmy o tym całkowicie przekonani. Nie widzimy konieczności ponownego upowszechnienia, rewitalizacji i przekazania innym tego wielkiego dziedzictwa.
Czy współczesną kulturę trzeba ewangelizować, czy też trzeba inkulturacji Ewangelii, a może akomodacji Ewangelii?
Współczesna kultura - paradoksalnie - ujawnia dwa oblicza.
Z jednej strony mamy do czynienia z kulturą, która jest totalnie obojętna. Byłoby lepiej, gdyby ona była tylko wroga, nieprzyjazna. Faktem jest, że wiele razy jesteśmy świadkami drapieżnych ataków czy wręcz, jak w niektórych krajach, prześladowań. Gdyby jednak na wrogości się kończyło, byłby to w pewnym sensie dla nas bodziec, a także znak, że coś, co uznawane jest za katolickie, jest zagrożone, jest jakąś przeszkadzającą obecnością. Niestety, aktualny problem polega na obojętności. Żyjemy jakby we mgle. Ludzie stawiają sobie coraz mniej pytań o sens. Jakoś popychają swoje życie do przodu, ale wartości nie odgrywają w nim wielkiej roli. To pierwszy element, a zarazem negatywne oblicze kultury.
Istnieje jednak także jej drugie oblicze. Współczesny człowiek wciąż posiada w swym wnętrzu te same, niezmienne pragnienia, dążenia, tożsamość. Człowiek - jak podaje Biblia - naprawdę nie może żyć tylko samym chlebem. A co dzieje się w naszym życiu?
Aktualnie - jak mawiał wielki filozof, Søren Kierkegaard - statek znajduje się w rękach będącego na pokładzie kucharza. Mikrofon kapitana nie przekazuje już kursu, wskazówek, w jakim kierunku mamy płynąć, ale informacje o tym, co będziemy jutro jeść.
Popatrzmy chociażby na współczesną telewizję czy internet. Znajdziemy tam wszystkie potrzebne wskazówki na temat tego, co zjeść, jak się ubrać, jakie przyjemności mogą nas spotkać i jak realizować wszystkie swoje zachcianki. Mało jest tam jednak miejsca na szukanie odpowiedzi na fundamentalne pytania drzemiące w ludzkim sercu. Media nie są w stanie uzdolnić nas do życia wciąż aktualnymi wartościami, takimi jak: prawda, miłość, pragnienie transcendencji, szukanie głębi itp. Człowiek jednak nie zadowala się, na szczęście, tym, co jest mu serwowane, pragnie czegoś więcej niż przysłowiowy chleb. Ta potrzeba duchowości, głębi ukazuje się na różne sposoby.
W tym miejscu jednak muszę podkreślić, że w moim mniemaniu współczesny człowiek ma "zepsuty smak", "zepsute podniebienie". Ewangelizacja to jest rozsmakowanie go na nowo w pokarmie duchowym, ludzkim, kulturalnym... (...)