Ale zanim wysłuchałem jego spowiedzi...
Kiedy byłem proboszczem w małej wiosce, w niedzielne popołudnia często wychodziłem na ulicę, by pozdrowić ludzi i rozdać im tekst katechezy. Dawałem go przede wszystkim tym, którzy nie mieli zwyczaju przychodzić na Mszę świętą. W tej parafii, pod wezwaniem św. Józefa, wielu hołdowało bowiem innemu, iście religijnemu zwyczajowi - wstępowali "na jednego" do knajpy naprzeciwko. Bez trudu wiedziałem więc, gdzie ich znajdę.
Pewnego dnia, gdy właśnie kończyłem swój obchód, podeszła do mnie jakaś pani, pytając, czy poznałem "diabła". "Tak, tak, diablo to jeden
z tych mężczyzn, z którymi Ksiądz się witał; nawet dał mu Ksiądz tekst katechezy". Nie kojarzyłem jednak, żebym widział "diabła" czy kogokolwiek, kto byłby do niego podobny.
Wkrótce potem wybierałem się do sąsiedniej wsi, żeby pomóc współbratu księdzu, ale parafialny samochód akurat się zepsuł. Rozpytywałem o kogoś, kto mógłby mnie tam podrzucić, i wtedy jedno z miejscowych dzieci powiedziało: "Jeśli chcesz, padre, zawołam diablo i spytam, czy może cię zawieźć". Myślałem, że to żart, więc się zgodziłem. W ten sposób go poznałem... (...)
KS. MANUEL JULIÁN QUICENO ZAPATA