Na jednym z korytarzy seminarium duchownego w latach moich studiów znajdowała się tablica poświęcona formacji. Podzielono ją na trzy kolumny. Nad nimi umieszczono napis: "Człowieczeństwo, chrześcijaństwo, kapłaństwo". Nie pamiętam już, jaka była treść poszczególnych ko­lumn, ale mocno utkwiły mi w pamięci te trzy słowa. Przez kolejne lata posługi kapłańskiej towarzyszyły mi one niczym życiowe drogowskazy.
W tym roku mija 36. rok mojej pracy kapłańskiej. Na ten czas przypadała posługa wikariuszowska w dwóch parafiach (wiejskiej i miejskiej), następnie radość samodzielnej placówki proboszczowskiej w małej wiejskiej parafii, złączona z budową kościoła. Później podjęcie na cztery lata posługi ojca duchownego w jednym z wyższych seminariów duchownych. Potem znów praca duszpasterska (trwająca do chwili obecnej) w trzytysięcznej parafii na stanowisku proboszcza.
Każdego dnia, pełniąc tak różne funkcje, na nowo uświadamiam sobie, że nie wystarczy raz Panu Bogu powiedzieć "tak", ale ciągle w różnych sytuacjach i okolicznościach życia trzeba je na nowo wypowiadać, nie tyle słowem, ile raczej swoją postawą.
Często wracam myślą i wspomnieniem do dnia święceń prezbiteratu. Pamiętam prostratio (leżenie krzyżem) na posadzce katedry w czasie śpiewu Litanii do Wszystkich Świętych. Ofiarowałem wówczas Panu Bogu siebie i całe kapłańskie życie. Decyzje przełożonych w stosunku do mnie zawsze próbowałem przyjmować w kontekście złożonego wtedy daru. W trudnych chwilach wracam do tego osobistego ofiarowania siebie Panu Bogu. Jedną z takich bardzo trudnych dla mnie sytuacji życiowych była choroba, a potem śmierć mego młodszego brata, też księdza. Tylko w duchu kolejnego "tak" powiedzianego znów Panu Bogu i przyjęcia tego doświadczenia jako daru dla Niego mogłem razem z moimi rodzicami i bliskimi przyjąć Jego wolę. Była to dla mnie kolejna lekcja, ale w duchu pokory i zaufania wobec Boga ją przyjąłem. Nie buntowałem się i nie stawiałem pytań, dlaczego takie doświadczenie. Chociaż było bardzo trudno, to pamiętając o złożonej ofierze Panu, w tym duchu przeżywałem te chwile. Moi rodzice i rodzeństwo podobnie ten smutek przyjmowali – zresztą w rozmowach i przebywając z sobą jak najwięcej, umacnialiśmy się postawą wiary i nadziei pokładanej w Bogu.
Wciąż na nowo zachwycam się treścią wydanej przed 18 laty adhortacji Jana Pawła II Pastores dabo vobis. W niej znajduję wiele wskazań do osobistej formacji. Kiedy jako ojciec duchowny w seminarium troszczyłem się o formację alumnów, ten dokument stanowił dla mnie bazę wyjściową. Mój egzemplarz adhortacji jest mocno pozakreślany. Często do tych podkreślonych i zaznaczonych zdań wracam, by na nowo rozpalać charyzmat Boży, który jest we mnie (por. 2 Tm 1,6). Proszę również o nowe wylanie darów Ducha Świętego, aby przyjmując te natchnienia zgłębiać wielkość daru otrzymanego w sakramencie święceń.
Najbliższy jest mi rozdział poświęcony formacji ludzkiej. Bez niej nie ma na czym osadzić wiary i kapłańskiego posłannictwa. Aby ludzie, do których zostałem posłany, mogli przyjąć moją posługę, powinienem "kształtować swą ludzką osobowość w taki sposób, by stawać się dla innych pomostem, a nie przeszkodą w ich spotkaniu z Jezusem Chrystusem" (PDV, 43). Często w kontaktach ze świeckimi przychodzi mi na myśl zachęta z tejże adhortacji, aby być uprzejmym, gościnnym, szczerym, zawsze gotowym do zrozumienia drugich, umieć przebaczyć, pocieszyć... Staram się o takie kształtowanie swojej osobowości, jednak w zetknięciu z konkretnymi życiowymi sytuacjami nie zawsze tak jest.
Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że łatwiej było troszczyć się o formację, będąc klerykiem, ponieważ seminaryjny regulamin wszystko wyraźnie określał i ujmował w ramy czasowe. Kiedy doszły liczne obowiązki i różnorodne zadania związane z duszpasterstwem, znacznie trudniej było mi zadbać o regularną i intensywną formację. Jakąż jednak przeżywam radość, gdy świadomie rezygnuję z czasu, który pragnąłem równie dobrze zagospodarować, na korzyść osobistej modlitwy czy ado­racji Najświętszego Sakramentu. Mam chwile, kiedy walczę z samym sobą, czy pójść do kościoła na osobistą modlitwę, czy może w inny sposób wykorzystać dany czas. Gdy udaje mi się pokonać chwilowe ludzkie kalkulacje, czuję zawsze świeżość łaski oraz wewnętrzne przynaglenie do pełnienia swej posługi. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że nieustannie muszę odnawiać swoje życie modlitwy. Modlitwa Liturgii Godzin jest nieodzowna, daje poczucie, że czas staje się święty. Dziękuję Bogu, że pro­wadzi mnie w ten sposób, że kocham ten rodzaj modlitwy. Brewiarz jest nieodłącznym towarzyszem i przyjacielem mojego życia i posługiwania. Taka postawa wymaga ciągłej pracy nad sobą. Sko­ro moją misją jest duszpasterzowanie (formowanie, prowadzenie, towarzyszenie w dro­dze innym), to przecież muszę nieustannie dbać o osobistą for­mację. Jak dzielić się z innymi osobistym doświadczeniem Pana Boga, gdy­by samemu było się daleko od Niego?
Bliskość z Panem Bogiem oparta na modlitwie i codziennie sprawowanej Eucharystii jest dla mnie pomocą w tym, by nie zagubić własnej tożsamości i we właściwych proporcjach ujmować wszelką aktywność. Kapłan powinien być bardzo aktywnym w swej posłudze. Nieustannie ożywiane nowymi inicjatywami duszpasterstwo jest potrzebne, wręcz dzisiaj konieczne. Długo trwające spowiedzi (np. w Adwencie czy Wielkim Poście) bardzo wyczerpują, czuję się wtedy nieraz naprawdę bardzo zmęczony. Jednak każde uświadomienie sobie, że ogrom łask Pan Bóg przekazał penitentom przez moją posługę, pozwala wewnętrzną radością przezwyciężyć te chwile. Jakże wewnętrznie ubogacają mnie i pobudzają do większej gorliwości postawy penitentów, którzy gorliwie pracują nad doskonaleniem siebie. Natomiast aktywizm w pracach gospodarczych, które również należą bardzo często do zadań kapłańskich, bez odniesienia do Pana Boga przez osobistą modlitwę, prowadzi do wypalenia i spłycania posługi. Takie są moje doświadczenia i jednocześnie pragnienia, które realizuję z troską o osobistą formację.
Jako ksiądz diecezjalny należę do wspólnoty kapłańskiego instytutu świeckiego. Spotykamy się co miesiąc na dniach skupienia. W programie takiego spotkania jest modlitwa Liturgią Godzin, Eucharystia, adoracja Najświętszego Sakramentu i studium. Wspólnym wysiłkiem budujemy braterstwo, uczestnicząc w comiesięcznych spotkaniach i dorocznych re­kolekcjach. Nasza wspólnota inspiruje się duchowością franciszkańską. Mając oparcie w takiej braterskiej wspólnocie, łatwiej dostrzegam wartość formacji ustawicznej.

XBL

Pastores poleca