Moja droga do zakonu była zupełnie naturalna. Urodziłam się w tradycyjnej rodzinie katolickiej. W każdym pokoju był święty obraz, codzienna wspólna modlitwa wieczorna - niemal obowiązkiem, tak samo, oczywiście, Msza święta niedzielna. Wszystko wydawało się proste - wiara, świat, więc pytań nie zadawaliśmy. Rodzice ciężko pracowali, by utrzymać i wykształcić pięcioro dzieci. Kiedy mój najstarszy brat wstąpił do seminarium misyjnego, po raz pierwszy zetknęłam się z życiem zakonnym. Lubiłam zabawy, taniec i życie. Ale świat prostej wiary, pielgrzymki do Częstochowy i rekolekcje pozwoliły mi odkryć swoje miejsce. (...)