Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Rodzice mieli nas dwanaścioro. Ja urodziłem się w 1962 roku jako ostatnie z dziesięciorga żyjących dzieci. Gdy miałem niecałe trzy lata, zmarł mój tato. Istniał więc w moim życiu krótko, ale do dziś jest dla mnie kimś niezwykle ważnym.
Pamiętam, że trawiła go choroba Bürgera. Leżał w łóżku sparaliżowany, nie mógł wstawać. To jednak nie przeszkadzało mu pomagać mamie w naszym wychowaniu. Wiele razy, gdy płakałem i byłem niespokojny, kładła mnie przy tacie. On zawsze miał czas, by mnie pokołysać, naopowiadać bajek, przytulić. (...)