Jest rok 1949. Ponure czasy stalinowskie sieją w Polsce grozę i zniszczenie wszystkiego, co wolne i niezależne. Coraz mocniej zdają się narzucać swoje panowanie. Jakby nie wystarczyło prawie sześciu lat niemieckiej okupacji z ogromem cierpienia i deptania podkutymi żołnierskimi butami zaborcy wszelkich wartości. W tamtych czasach moja matka mieszkała o dwie ulice dalej od ul. Różanej, przy której kwaterował wówczas młody Karol Wojtyła. Zapamiętała jego postać, a także stukot drewniaków, które nosił, gdy chodził do pracy w fabryce "Solvay" w Borku Fałęckim. (...)