Na początku było mocne postanowienie: muszę koniecznie dotrzymać zobowiązań. Nie mogę zawieść Chrystusa, Kościoła i moich rodziców. To postanowienie potwierdzałem w swoim sercu podczas spowiedzi i wszystkich rekolekcji. Tak upłynęło kilka lat zmagań, upadków, modlitwy i kolejnych zmagań. Nie przypuszczałem wówczas, że Pan Bóg przygotował coś, co zaważy na całym moim życiu i myśleniu. Zaczęło się od wrażenia, jakie zrobił na mnie czterowiersz autorstwa satyryka Mariana Załuckiego: „Postanowiłem dać anons taki do dziennika / Odpowiednio duży, by uwagę skupiał: / «Chcę zostać porządnym człowiekiem. Poszukuję wspólnika. / Nie będę się sam wygłupiał»”. (...)