Jestem kapłanem katolickim od 20 lat i jest to ważna część mojej tożsamości. Choć moje losy toczyły się różnie, natrafiając na małe i duże zwątpienia, to jednak nigdy tego pozytywnego filaru mojej tożsamości nie podważyłem. Memu kapłaństwu towarzyszy jednak jeszcze inny ważny, choć negatywny, filar tożsamości: jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. W minionych latach kształtowały mnie te dwie podstawowe siły. Jeśli byłem otwarty na pracę z nimi, spotykało mnie dużo błogosławieństwa, lecz kiedy zamykałem się na ich obecność, udając, że ich nie ma, mogłem się przekonać, co znaczy dotknąć przekleństwa. Element pozytywny wpływał na mnie dobrze przez tajemniczą obecność mocy kapłaństwa. Element negatywny też pomagał się rozwijać przez konieczność rozwiązywania ciągle powracających kryzysów uczuć i złego myślenia na swój temat. Kryzysów w moim życiu było już wiele. Całkiem niedawno wydarzył się jednak taki, który okazał się ze wszystkich najboleśniejszy.