Nie da się przejść obojętnie obok Piety Michała Anioła z Bazyliki św. Piotra w Rzymie. Maryja z martwym ciałem Jezusa na kolanach zadziwia harmonią i pięknem pośród horroru cierpienia. Bardziej niż inne szczegóły uwagę przykuwa Jej twarz. Tryska młodością, jest subtelna i delikatna, niezniszczona cierpieniem, pełna pokoju. Wpatrując się w Nią, ma się wrażenie, jakby dopiero co pożegnała się z Gabrielem, jakby przed chwilą powiedziała: „Niech mi się stanie...”, jakby „składała” w swoim sercu usłyszane obietnice i nie przestawała wierzyć, że spełnią się słowa powiedziane od Pana. Skupienie młodziutkiej Maryi trzymającej z miłością bezwładne ciało Jezusa zdaje się mówić o Jej zażyłości ze Słowem, której nie zdołały zabić okrutne wydarzenia; zażyłości jeszcze dojrzalszej niż w dzień Zwiastowania. Maryja nadal jest przekonana, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Wydaje się, że Jej delikatne usta, na przekór wszystkiemu, nie przestają szeptać „tak”. „Oto jestem tabliczką gotową do zapisania: niech Pisarz napisze na niej to, co chce, niech Pan wszystkiego uczyni ze mną, co zechce” (Orygenes).