STANISŁAW ZASADA
Trzech poznańskich proboszczów opowiada, jak w swoich parafiach mobilizują wiernych do modlitwy – co robią, żeby chrzest, pierwsza Komunia święta, ślub czy pogrzeb były kolejną zachętą do potraktowania wiary na serio. Mówią o tym, co im się udaje. I o tym, że czasem są po ludzku bezsilni.
Wyrzut sumienia
Pierwsza niedziela Adwentu. Pod chórem kościoła w parafii pw. Matki Boskiej Bolesnej w Poznaniu stoi w nabożnym skupieniu przeszło 20 dorosłych osób. Za chwilę biskup zapyta ich: „O co prosicie Kościół?”. Odpowiedzą: „O wiarę”. Następnie wszyscy kandydaci do chrztu przejdą w procesji główną nawą i zajmą pierwsze ławki. Wszystko odbywa się podczas południowej Mszy świętej, gdy w kościele jest najwięcej ludzi. „Bo to wspaniała katecheza dla wszystkich parafian” – mówi proboszcz, ks. Eugeniusz Antkowiak.
Archidiecezjalny Ośrodek Katechumenalny ks. Antkowiak (ćwierć wieku kapłaństwa) prowadzi od trzech lat. „Ich obecność jest budująca dla całej reszty – mówi o katechumenach. – Bo jeśli ktoś w dorosłym wieku decyduje się na przyjęcie chrztu, to znaczy, że widzi w wierze sens swojego życia”. Sam nieraz zauważa, jak w czasie Mszy ktoś nerwowo patrzy na zegarek. “A katechumeni potrafią całą godzinę stać ze złożonymi rękami – mówi. – Oni są wyrzutem sumienia zwłaszcza dla tych, którzy mają dylemat, czy w ogóle chodzić do kościoła”. (...)