Jeśli przestrzenią zgrzytu między dzisiejszym światem a Kościołem jest rozumienie seksualności, to kwestia homoseksualizmu jest w ramach tej przestrzeni szczególnym punktem zapalnym. Każdy, kto zajmuje się w jakikolwiek sposób przekazywaniem wiary, zwłaszcza młodemu pokoleniu, niechybnie zetknie się z pytaniami o to, „czego właściwie Kościół chce od homoseksualistów”.


W samym Kościele z jednej strony można się zetknąć z podejściem stygmatyzującym i wręcz demonizującym osoby o skłonnościach homoseksualnych, ale z drugiej strony – i to zaczyna być coraz poważniejszym problemem – pojawiają się tendencje wśród katolików, by na kwestię homoseksualizmu patrzeć nie w kluczu Ewangelii, lecz przez okulary współczesnego świata po rewolucji seksualnej. Ktokolwiek próbuje wyraźnie przypominać nauczanie Kościoła na ten temat, spotyka się coraz częściej z zarzutem ciemnoty i totalnego braku empatii. Postuluje się, nie bez racji, by zamiast odgórnego nauczania więcej głosu oddać samym osobom o skłonnościach homoseksualnych. I oto jedna z tych osób – Daniel Mattson – zabiera taki właśnie głos, wyraźnie doceniony we Wstępie autorstwa kard. Roberta Saraha. Jest to głos, w którym nauczanie Kościoła na temat seksualności i skłonności homoseksualnych wybrzmiewa tak donośnie i przekonująco, że śmiało książkę Dlaczego nie nazywam siebie gejem? można uznać za jedną z najważniejszych, jakie ukazały się w ostatnim czasie na rynku książki katolickiej w Polsce. Mamy tu bowiem do czynienia ze szczerym, bezkompromisowym i niepoprawnym politycznie świadectwem osoby żyjącej w przeszłości w relacjach seksualnych z osobami tej samej płci, która z czasem doszła do nawrócenia i głębokiego przekonania o prawdzie nauczania Kościoła o seksie. Daniel C. Mattson nie tylko żyje w czystości, ale także zajmuje się aktywnie propagowaniem prawdy na temat homoseksualizmu. Osobiste świadectwo, w ramach którego autor wskazuje konkretne przeżycia i doświadczenia, jakie mogły wpłynąć na ukształtowanie się w nim skłonności homoseksualnych, jest głęboko poruszające, a jednocześnie nie pozwoli krytykom na przypięcie łatki kościelnego zideologizowania. Mattson nie został przez nikogo zindoktrynowany, ale głęboko w sercu i w rozumie odkrył, że celem Bożego daru, jakim jest sfera seksualna, jest połączenie kobiety i mężczyzny we wzajemnym miłosnym oddaniu i otwarciu na życie. Historia Mattsona nie kończy się upiększonym happy endem – w jego przypadku skłonności homoseksualne wciąż trwają, jednak najważniejsze jest to, że odnalazł swoją prawdziwą, najgłębszą tożsamość – dziecka Bożego, a nie „geja”. Wychodząc od swojej historii, autor wyjaśnia następnie, na czym polega propagowane obecnie rozumienie homoseksualizmu i seksualności w ogóle, pokazując ślepe uliczki tego myślenia. Zwraca uwagę na to, jak wiele ugrano w mentalności współczesnego człowieka wskutek zmiany języka, zwłaszcza poprzez definiowanie ludzi przez pryzmat ich skłonności seksualnych: „gej”, „lesbijka”, „homoseksualista”. Do tego dochodzi zamykanie ust osób myślących inaczej poprzez wkładanie ich do szuflady „homofobii”. Na to wszystko odpowiedzią jest zdrowe, oparte nie tylko na przekazie biblijnym, ale i na poznawanym przez rozum prawie naturalnym, nauczanie Kościoła na temat seksu. Mattson przedstawia je bardzo przystępnie i bezkompromisowo, objaśniając na przykład, że wyrażenie Katechizmu o „obiektywnym nieuporządkowaniu” skłonności homoseksualnych nie obraża go jako osoby, która doświadcza tych skłonności, lecz – przeciwnie – pomaga mu je zrozumieć. Autor podaje również konkretne wskazówki dla osób walczących o życie w czystości, posiłkując się mądrością świętych. Ta książka to prawdziwy skarb dla tych katolików, którzy sami zmagają się ze skłonnościami homoseksualnymi, ale także wielki dar dla całego Kościoła w Polsce. W tym zwłaszcza dla duszpasterzy, którzy – momentami zagubieni i zastraszeni w tych kwestiach – otrzymują solidny głos wsparcia: Głoście bez lęku prawdę o ludzkiej seksualności!

mw


Pastores poleca