Co przekonało Karola Wojtyłę jako arcybiskupa krakowskiego do zorganizowania synodu diecezjalnego?
Idea synodu diecezjalnego dojrzewała w sercu Karola Wojtyły w miarę postępu prac na Soborze Watykańskim II. Spojrzenie na Kościół, na rolę biskupa jako pasterza diecezji a równocześnie jako łącznika Kościoła lokalnego z Kościołem powszechnym, jakie miał Metropolita krakowski, kierowało jego działaniami. Miał świadomość łaski, którą dla całego Kościoła był Sobór. Możliwość uczestniczenia w jego pracach i doświadczenie Kościoła powszechnego przeżywał jako dar. W jego sercu – jak sam mówił – obecne było poczucie odpowiedzialności za ten otrzymany dar i świadomość konieczności spłacenia długu wobec Boga i samego Soboru. Jak można było to uczynić? Żyjąc Soborem i realizując jego wskazania.
W czasie trwania Soboru młody Metropolita i ojciec soborowy dzielił się swoim doświadczeniem z wiernymi poprzez publikację listów duszpasterskich, kazań i artykułów. Pragnął nie tylko informować diecezjan o postępujących pracach soborowych, ale również zaangażować ich, chociażby pośrednio, właśnie poprzez lekturę i modlitwę, w to doświadczenie odnowy Kościoła.
Karol Wojtyła miał świadomość nowości i świeżości, które niósł ze sobą Sobór. Wielką nowością było otwarcie Kościoła na współczesny świat, a przede wszystkim na rolę wiernych świeckich w życiu Kościoła i świadków wiary w tymże świecie. Idea zaangażowania świeckich fascynowała Wojtyłę i odpowiadała jego wrażliwości. Jego droga życiowa obfitowała przecież w spotkania z ludźmi świeckimi, obdarzonymi wyjątkowymi charyzmatami. Wystarczy wspomnieć postać Karola Wojtyły seniora, człowieka wielkiej wiary i miłości do Kościoła, oddanego rodzinie i dziełom miłosierdzia, albo Jana Tyranowskiego, z którym spotkanie miało dla młodego Karola znaczenie decydujące w rozeznaniu własnego powołania i rozwoju duchowego. Także praca z młodzieżą w ramach duszpasterstwa akademickiego, wędrówki po górach czy rekolekcje prowadzone podczas wspólnych wypraw kajakowych pozwoliły mu doświadczyć bogactwa potencjału wiary i miłości do Kościoła u ludzi młodych; ludzie ci mieli w sobie pragnienie wzrastania duchowego, miłości bliźniego i służenia własnymi talentami Bogu i Kościołowi. Warto w tym kontekście przywołać postać Sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego, przyjaciela ks. Wojtyły, inżyniera, budowniczego, wykładowcy akademickiego a zarazem człowieka silnie zaangażowanego w życie Kościoła, obecnie kandydata do chwały ołtarzy.
Owo otwarcie na świeckich niosło jednak ze sobą spore ryzyko, zwłaszcza wobec systemu inwigilacji i kontroli ze strony komunistycznych władz. Chodziło choćby o niebezpieczeństwo infiltracji środowisk kościelnych przez agentów SB. Dla Księdza Arcybiskupa podstawowe znaczenie miało zatem uformowanie sumień członków Kościoła. Jednym z elementów tej formacji było przybliżenie im nauki soborowej.
Karol Wojtyła pragnął, aby myśl soborowa stała się udziałem wiernych Kościoła krakowskiego. Synod diecezjalny miał być narzędziem, za pomocą którego pragnął ich zapoznać z ideami Soboru Watykańskiego II. Już sama idea synodu diecezjalnego i przeprowadzenie go było niezwykle cenną sprawą: uaktywniało ludzi, zmieniało ich z biernych beneficjentów akcji duszpasterskich w prawdziwych protagonistów, motywowanych duchowo i intelektualnie do podejmowania odpowiedzialności za siebie, za innych, za Kościół. Innymi słowy, pomagało uświadomić sobie fakt bycia Ludem Bożym, wspólnotą wiary.
Kard. Wojtyła przygotowywał się do tego wydarzenia długo przed jego rozpoczęciem. Dla przyszłego synodu napisał swego rodzaju vademecum – książkę U podstaw odnowy, w której wyjaśniał treści dokumentów soborowych i wprowadzał w ich poznanie pod kątem urzeczywistnienia ich w życiu osobistym i w przeżywaniu tajemnicy wiary. Chodziło o to, aby Duch, który wypełniał ojców soborowych i cały Kościół podczas obrad soborowych, został przyjęty w Kościołach lokalnych, a konkretnie w Kościele krakowskim, motywując do odnowy osobistej, głębszego przeżywania wiary i zaangażowania w życie wspólnoty kościelnej jak najszerszej liczby wiernych.
Czy ktoś Wojtyle nie odradzał przeprowadzenia Synodu? Czy planując jego przebieg, miał on jakieś wzorce, odwoływał się do jakichś autorytetów?
Nie wiem, czy ktoś nie odradzał mu przeprowadzenia Synodu. Nie mam na ten temat informacji. Wiadomo, że niektórzy znawcy prawa kanonicznego zwracali uwagę na fakt, że w tamtym czasie nie było jeszcze narzędzi prawnych, które odpowiadałyby duchowi wprowadzanych przez Sobór zmian, a to oznaczało nieuchronne trudności i przeszkody formalne. Należy pamiętać, że faktycznie nowy Kodeks Prawa Kanonicznego dla Kościoła obrządku łacińskiego został opublikowany dopiero w roku 1983.
Synod prowincjalny krakowski nie był pierwszym doświadczeniem synodalnym w Polsce w rzeczywistości posoborowej. Już w roku 1967 został zwołany synod diecezji włocławskiej. Odbył się on jeszcze zgodnie z tradycyjnymi przepisami kanonicznymi, opierając swe prace w zasadzie wyłącznie na udziale osób duchownych, bez udziału katolików świeckich. Niewątpliwą trudnością i naturalnym ograniczeniem na drodze do realizacji celu, jakim było wprowadzenie w życie diecezji nowości soborowych, był brak w tamtym czasie całości tłumaczeń na język polski dokumentów opublikowanych przez Sobór. Od jego zakończenia minęły przecież dopiero dwa lata.
Po synodzie włocławskim także w innych diecezjach podjęto różne próby synodalnej recepcji nauki soborowej. I tak w roku 1968 abp Antoni Baraniak w Poznaniu zwołał synod dla umocnienia Ludu Bożego w wierze i dla ugruntowania w życiu codziennym miłości chrześcijańskiej. W roku 1971 kard. Stefan Wyszyński zainicjował prace III synodu archidiecezji warszawskiej. Sesje zgromadzenia synodalnego odbyły się w roku 1973. Uczestniczyło w nich 150 przedstawicieli różnych stanów, warstw społecznych i zawodów.
Wobec tych wcześniejszych doświadczeń inicjatywa krakowska nie miała precedensów. Zaproszenie do prac synodalnych prawie 10 tysięcy uczestników, zorganizowanych w 500 zespołów, było wydarzeniem zdumiewającym. Uzasadnione mogłoby się wydawać pytanie, czy realne było osiągnięcie stawianych przed Synodem celów. Trzeba jednak pamiętać, że Wojtyle chodziło nie o wypracowanie konkretnych rozwiązań prawno-instytucjonalnych, ale o odnowę wiary, rozniecenie zapału apostolskiego, uświadomienie współodpowiedzialności za życie Kościoła i udziału w jego misji. Celem Synodu było wprowadzenie wspólnoty wiernych w ducha Soboru i przemiana życia religijnego zgodnie z jego wskazaniami. Synod krakowski miał być celebracją tajemnicy Ludu Bożego, przeżyciem wspólnoty wiary, próbą zdefiniowania tego, w jaki sposób przeżywać doświadczenie wiary w konkretnej rzeczywistości historyczno-społecznej.
Jedną z cech charakterystycznych Karola Wojtyły była ogromna wrażliwość historyczna. Jego przeżywanie wiary w kontekście dnia dzisiejszego nawiązywało do przeszłości i otwierało horyzont, ku któremu należało dążyć. Było w nim poczucie ciągłości dziejów, historii jako miejsca objawienia Boga i realizacji Jego zbawczych planów. Niewątpliwie Wojtyła miał w tej materii wielkiego mistrza, jakim był kard. Stefan Wyszyński z programem duszpasterskim nowenny obchodów tysiąclecia chrztu Polski. Później, już jako papież Jan Paweł II, podejmował on liczne inicjatywy, które obejmowały swoim zasięgiem dłuższy horyzont czasowy. Wystarczy przypomnieć przygotowania do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 czy częste odniesienia do wydarzeń historycznych znaczących dla życia narodów lub Kościoła powszechnego. Także celebracja synodu diecezjalnego, przewidziana na lata 1972-1979, połączona była z obchodami 900-lecia biskupstwa św. Stanisława, który objął katedrę krakowską w roku 1072 i poniósł śmierć męczeńską w roku 1079. Kard. Wojtyła chciał, aby po 9 wiekach przypomnieć postać świętego męczennika i pasterza Kościoła krakowskiego i aby ta pamięć początków była okazją do odnowienia wiary ojców.
Zorganizowanie parafialnych grup synodalnych pozwoliło włączyć w pracę Synodu naprawdę wielką liczbę wiernych. Synod nie był wydarzeniem elitarnym, ale prawdziwie eklezjalnym, a jego uczestnicy, motywowani wiarą i przykładem Arcypasterza, z ogromnym zapałem i w poczuciu odpowiedzialności i świadomości wagi historycznej wydarzenia, angażowali się w jego prace. Synod miał mieć charakter duszpasterski i taki właśnie był. Nie chodziło o promulgowanie nowego prawa czy mnożenie dokumentów, ale przede wszystkim o doświadczenie nowego ducha, o przeżycie wspólnoty Kościoła. I faktycznie biskupi, prezbiterzy i świeccy wspólnie uczestniczyli w jego pracach, pomagając sobie wzajemnie wzrastać w wierze i odpowiedzialności za Kościół, ucząc się Soboru.
Czy realne było osiągnięcie założonego celu Synodu przy 500 zespołach i prawie 10 tysięcy uczestnikach?
W przygotowanie i przeprowadzenie Synodu abp Wojtyła włożył wiele osobistego wysiłku. Pomagali mu, rzecz jasna, współpracownicy. Zawsze mówił o nich z uznaniem i szacunkiem.
Prace wstępne zostały podjęte w maju 1971 roku, kiedy to kard. Wojtyła powołał Komisję Przygotowawczą Synodu. Jej członkami zostało 12 osób reprezentujących różne środowiska. Pracami tej komisji, której zadaniem było opracowanie koncepcji Synodu oraz zebranie opinii osób duchownych i świeckich odnośnie do problemów, którymi należało się zająć podczas Synodu, został ks. prof. Eugeniusz Florkowski. Komisja dokonała sformalizowania celu Synodu, którym było wzbogacenie wiary i pełniejsze ukształtowanie postaw chrześcijańskich ogółu duchowieństwa i wiernych archidiecezji. Do współpracy zaproszono zatem wszystkich członków Kościoła krakowskiego, zarówno duchownych, jak i świeckich, którzy mieli podjąć wysiłek zapoznania się i zapoznania innych z nauką Soboru Watykańskiego II oraz zastanowić się wspólnie nad możliwościami i sposobami wprowadzenia jej w życie w ówczesnej rzeczywistości.
Tak sformułowane zaproszenie spotkało się z przychylnym przyjęciem ze strony wiernych. W dniu oficjalnego rozpoczęcia Synodu, 8 maja 1972 roku, w katedrze na Wawelu zgromadziło się ponad 1100 uczestników i zaproszonych gości!
Każdego kolejnego roku odbywało się zebranie plenarne, w którym każdorazowo wzięło udział około 1300 przedstawicieli środowisk kościelnych, w większości były to osoby świeckie. W parafiach powstawały zespoły studyjne. Już w pierwszym roku powstało ich 325 a w ich pracach uczestniczyło około 4000 osób! W kolejnych latach Synodu powstawały nowe, kolejne zespoły studyjne, i tak już w roku 1974 ich liczba wzrosła do prawie 500!
Dla poszerzenia kręgu osób włączonych w Synod, choćby przez informację o przebiegu jego prac, od 1977 roku zaczęto we wszystkich parafiach organizować niedziele synodalne. Wiernym zgromadzonym na Mszy świętej przekazywano wtedy informacje o przebiegu prac synodalnych i o tematyce prowadzonej dyskusji, zachęcając wszystkich do uczestnictwa w niej poprzez składanie na piśmie własnych wypowiedzi. Zaprawdę, zdumiewa rozmach prowadzonej akcji informacyjnej i przejawiający się w niej zapał ewangelizacyjny!
Świeccy nie tylko brali udział w dyskusji w ramach zespołów studyjnych i składali własne opinie w ramach niedziel synodalnych. Dzięki zezwoleniu udzielonemu przez Stolicę Apostolską, wyprzedzając uregulowania prawne wprowadzone dopiero wraz z promulgacją nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego w roku 1983, mieli także prawo uczestniczyć w głosowaniach nad dokumentami synodalnymi.
Jakie główne tematy zostały podjęte na Synodzie?
Tematy podjęte przez Synod związane były z celem, jaki jego organizatorzy sobie postawili: przyjęcie nauki Soboru Watykańskiego II. W związku z ogromem tematyki soborowej okazało się konieczne sprowadzenie dyskusji synodalnej do konkretnych wymogów życia Kościoła krakowskiego. Zdecydowano się przyjąć jako klucz dyskusji tria munera, czyli rozważania o udziale całego Ludu Bożego w potrójnej misji zbawczej Chrystusa: prorockiej (inaczej nauczycielskiej), kapłańskiej i królewskiej (lub pasterskiej). Pozwoliło tu podjąć bardzo konkretne i aktualne tematy duszpasterskie, takie jak uczestnictwo świeckich w głoszeniu słowa Bożego, przekaz wiary w rodzinie, problem działalności misyjnej Kościoła krakowskiego. Zagadnienia te podjęto w kontekście misji prorockiej. Z kolei w ramach misji kapłańskiej zaproponowano refleksję między innymi nad Eucharystią jako źródłem życia chrześcijańskiego, nad sakramentami inicjacji chrześcijańskiej jako wprowadzającymi w świętość chrześcijańską oraz nad ludzkim cierpieniem jako sposobie uczestnictwa w misterium paschalnym Chrystusa. W ramach misji kapłańskiej podjęto rozważania nad wszystkimi sakramentami Kościoła. Obszar misji pasterskiej miał także bardzo szeroki zakres. Dyskutowano w jego ramach między innymi nad obecnością dziecka we wspólnocie Kościoła, nad udziałem młodzieży w życiu Kościoła krakowskiego, nad rodziną. Zastanawiano się także nad formami apostolstwa miłości, nad koniecznością przepojenia współczesnej kultury duchem Ewangelii, nad zadaniami stojącymi wobec chrześcijanina w miejscu pracy zawodowej oraz jego odpowiedzialnością za budowę i odnowę świata. Z tych tematów emanuje wyraźnie imperatyw przeżywania wiary i dawania jej świadectwa w kontekście współczesności.
W pracach Synodu nie widać prób dostosowania zawartości wiary do wymogów rzeczywistości, w której żył Kościół krakowski. Ewidentne jest natomiast podjęcie próby określenia aktualnych możliwych form wyrazu wiary Kościoła, o której traktowały dokumenty soborowe.
Chodziło o autentyczny i przekonujący przekaz wiary Kościoła. Warunkiem fundamentalnym było osobiste nawrócenie każdego członka Kościoła i ukształtowanie jego sumienia w taki sposób, aby jego życie było potwierdzeniem wyznawanej wiary.
Dlaczego tyle uwagi poświęcił Wojtyła świeckim, zwłaszcza młodzieży?
Kard. Wojtyła miał bardzo dobre relacje z osobami świeckimi. Jego doświadczenia jako duszpasterza z czasów posługi przy kościele św. Floriana, wyprawy z młodzieżą w góry czy wakacyjne spływy kajakowe, które były okazją do rozmów, refleksji, wzajemnego słuchania siebie i poznania, dały ks. Karolowi możliwość doświadczenia bogactwa i potencjału dobra drzemiącego w sercach młodych. Żaden dobry ojciec nie zadowoli się bylejakością swego dziecka, ale będzie je przynaglał, by dało z siebie to, co możliwe, co najlepsze. To ta prawda, potwierdzona doświadczeniem synodalnym, wybrzmiewała w pamiętnych słowach skierowanych do młodych Polaków: „Wymagajcie od siebie, nawet gdy inni nie będą od was niczego wymagać!”; to ona została powierzona przez Jana Pawła II młodym podczas spotkania w Cagliari na Sardynii w 1985 roku, gdy ich zachęcał, aby wzięli we własne ręce życie i uczynili z niego prawdziwe arcydzieło, nie ulegając pokusie „życia połowicznego”, „przeciętnego” i „byle jakiego”; to ona, wreszcie, stała się myślą przewodnią wszystkich przyszłych Światowych Dni Młodzieży.
Karol Wojtyła, papież Jan Paweł II, był kapłanem, ojcem miłującym swoje dzieci. Chciał, aby były najlepsze! To jeden z podstawowych aspektów miłości ojcowskiej.
Czy poszukiwanie nowych form aktywności świeckich było wtedy ważne dla Biskupa krakowskiego? Czy chciał on także zmienić relacje z prezbiterami? Czy organizowanie Synodu oznaczało również krytykę życia dotychczasowego Kościoła? Przecież były lata siedemdziesiąte i nikt nie wiedział, że zmienią się okoliczności społeczno-polityczne. A pasterze i wierni mieli dość wysokie mniemanie o sobie, bo opierali się systemowi komunistycznemu...
Karol Wojtyła, a potem Jan Paweł II, był geniuszem duszpasterskim. Był człowiekiem modlitwy, otwartym na tchnienie Ducha Świętego a zarazem uważnym obserwatorem i słuchaczem. Był niezwykle twórczy w swoich inicjatywach ewangelizacyjnych. Włączenie świeckich w dzieło ewangelizacji, dowartościowanie ich roli w życiu Kościoła, było jednym z ważniejszych postulatów Soboru i celów Synodu. Nie chodziło o zastąpienie posługi księży, ale o udział w ewangelizacji poprzez świadectwo życia chrześcijańskiego w środowiskach codziennego życia rodzinnego i zawodowego. Myślę, że największą nowością Synodu było zaangażowanie tak wielkiej ilości osób świeckich w studiowanie dokumentów soborowych. Chodziło o to, aby poznawszy naukę soborową, żyli nią na co dzień. To była droga odnowy posoborowej.
Forma pracy zespołów studyjnych stanowiła, z całą pewnością, novum. Były one bowiem forum spotkania świeckich, reprezentujących różne środowiska społeczne i zawodowe, prezbiterów, zakonników i zakonnic, biskupów. Wobec dokumentów soborowych wszyscy byli neofitami, wszyscy musieli się ich uczyć, a wspólne ich czytanie i refleksja nad nimi pozwalała ubogacać się wzajemnie. Z całą pewnością taka forma współpracy pozwalała przezwyciężać tradycyjne formy relacji wewnątrzkościelnej, gdzie różne odcienie klerykalizmu uważano za normalność. Było to nowe doświadczenie Kościoła jako communio, wspólnoty wiary, wspólnoty miłości, wspólnoty odpowiedzialności za dziedzictwo przeszłości, za wiarygodność wobec wyzwań systemu komunistycznego i za oblicze Kościoła jutra.
[PASTORES 89 (4) 2020]