„Są takie chwile – twierdzi Anthony Bloom – kiedy trzeba usunąć się fizycznie, aby odkryć, co znaczy, że coś albo ktoś istnieje na własnych prawach”. Pierwsze dni pandemii przeszły w tygodnie i zapewne wkrótce zmienią się w miesiące.
Wraz z nimi pojawiła się cała seria środków zapobiegawczych wprowadzonych przez władze polityczne i kościelne.
Środki te, choć właściwe, spowodowały niespotykane do tej pory zmiany w życiu różnych stanów Kościoła. I tak księża zostali nagle pozbawieni swojego miejsca, odcięci od Oblubienicy Chrystusa, która sprawia wrażenie niedostępnej, a nawet nieobecnej, mimo pozorów więzi, jakie zapewnia technologia.
Jeśli dodamy do tego plebanie poddane kwarantannie, majaczące na horyzoncie problemy finansowe i frustrację świeckich pozbawionych sakramentów, nie można się dziwić, że wielu księży, myśląc o swoim powołaniu, ma coraz większy zamęt w głowie. Co jednak, jeśli – podobnie jak w historii Florentina z powieści Gabriela Garcíi Márqueza Miłość w czasach zarazy – z tęsknoty księdza za utraconą Oblubienicą ma wyniknąć coś głębszego?
Co, jeśli przeżywanie kapłaństwa w czasach koronawirusa może stać się impulsem odnowy? Całkowity brak posługi kapłańskiej stanowi, paradoksalnie, opatrznościową okazję, by głębiej zastanowić się nad istotą i uwarunkowaniami dziś realizowanego kapłaństwa. Nieobecność w chrześcijańskiej wizji życia nigdy nie jest próżnią ani pustką; jest możliwością albo – jak to ujął Erazm Leiva-Merikakis – wołaniem o obecność Miłości.
Trwająca obecnie pandemia spowodowała zawieszenie życia diecezji i parafii. Zawieszenie to stawia przed nami wyzwanie, by… (…)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze kwartalnika PASTORES 88 (3) 2020.