[…] Odpowiedzialność za dzieło misyjne poszerzała się o nowe przestrzenie. Po maturze wstąpiłam do zgromadzenia misyjnego. Całym sercem włączałam się w to, co przynosił każdy nowy dzień. Mówiono nam, że niezależnie od tego, gdzie jesteśmy i co wykonujemy, jesteśmy misjonarkami, a więc każda praca, nawet najprostsza, wykonywana w cichym kącie, służy dziełu misyjnemu.
Modlitwami natomiast obejmujemy cały świat, bo w przestrzeni ducha nie ma granic. Każde spotkanie z misjonarkami pobudzało mnie do szukania nowych dróg pomocy, zwłaszcza duchowej. Po latach formacji zostałam posłana do katechezy. „Jesteś rekordową babcią tego roku, bo masz 234 wnucząt” – tłumaczyłam z uśmiechem mojej mamie, uświadamiając jej i sobie odpowiedzialność za wychowanie grupy, jaka w tym roku była mi zlecona. Po ślubach wieczystych posłano mnie na studia. Już pod koniec spotkałam księdza, którego zdanie: „Ludzie potrzebują naszej modlitwy; choćby dlatego warto być siostrą” pozostało we mnie na całe lata. […]
ALEKSANDRA HUS SSpS