(…) W mojej wielkiej tradycji franciszkańskiej żyje, pulsuje, przemawia i budzi refleksję opowiadanie na ten temat. Pewnego razu św. Franciszek powiedział do braciszka Celestyna1: „Braciszku Celestynie, sługo Boży, pójdziemy do miasta i wygłosimy tam kazanie. Bardzo dobrze, Bracie Franciszku! Idziemy głosić kazanie”. Poszli. Przemierzyli powoli jedną ulicę i drugą, dotarli do centrum. Nie zatrzymując się, kontynuowali wędrowanie, aż skończyło się miasto.
Braciszek Celestyn zauważył (z niejakim zdziwieniem i wyrzutem): „Bracie Franciszku! A kazanie? Przecież mieliśmy głosić kazanie! Tak mi przecież powiedziałeś! Na ulicach sporo ludzi, zwłaszcza w centrum... Jest do kogo mówić. Co się stało, że nie wygłosiliśmy kazania?”. Św. Franciszek odpowiedział: „Braciszku Celestynie! Właśnie wygłosiliśmy! Przeszliśmy pobożnie przez miasto w habitach... Ludzie na nas patrzyli... Ludzie widzieli... To wystarczy. Przechodząc tak przez miasto, głosiliśmy kazanie”. Dawno to było. W innej kulturze to było. Nie zmienia to jednak faktu, że habit, sutanna i koloratka mają wartość wymownego znaku. Nie przestają głosić kazania. W myśleniu na ten temat jestem solidarny ze św. Franciszkiem.