(…) Nierzadko już w początkach kapłańskiej formacji na podstawie wciąż jeszcze skromnych doświadczeń, pociągających przykłaów starszych kolegów – zazwyczaj są nimi diakoni, oraz dokonań duszpasterskich lub naukowych środowiskowych legend, zasłyszanych wieści i świadectw, umiemy wnikliwie i precyzyjnie określić, czego tak naprawdę pragnęlibyśmy w naszym kapłańskim życiu. Inaczej mówiąc, jak wyobrażamy sobie swój osobisty sukces.

Z tych młodzieńczych marzeń wyłania się obraz dzieła, do którego pożądanych przez nas cech niewątpliwie można zaliczyć: trwałość, zasięg, nieco wyższy niż średni poziom intelektualny zatrudnionych przy nim lub objętych tym dziełem ludzi, promieniowanie dzieła, jego atrakcyjność dla najbardziej wybrednych gustów, szacunek, którym będzie otaczane, także przez aktywnych antyklerykałów, szczodre darowizny, którymi będzie wspierane, niebanalność, oryginalność, zawarta w nim nutka dowcipu, luzu, wreszcie, jego niezbędność na mapie oficjalnych misji diecezji, prowincji, parafii. Sam twórca dzieła, pomysłodawca i duszpasterz, ma się charakteryzować skromnością, charyzmą, niespożytą energią, ma być popularny, wysportowany, duchowo głęboki i ekologicznie zaangażowany, wiedzieć, czego chce, powinien być rozpoznawalny medialnie, niezależny i spoza kurialnego układu, powinni liczyć się z nim nawet wrogowie i zazdrośnicy. Dodajmy do tego modowe preferencje w starym dobrym stylu, łączącym elegancką rzymską tradycję czerni z najnowocześniejszymi technologiami inteligentnych i współczujących włókien, zaprawionych miejscami cienką, patriotyczną aluzją. Dla pełnego obrazu tej wizji nie wolno pominąć klimatu, w którym żyje i służy dziełu jego twórca. Tę upragnioną atmosferę da się scharakteryzować trzema nieco egzotycznymi na pierwszy rzut oka terminami: gratyfikacja, zdrowy narcyzm i agonia asystowana. (…)

 

Pastores poleca