Pewien gorliwy i pracowity duszpasterz, kiedy mówiono mu, by odpoczął, odpowiadał, że będzie miał całą wieczność na odpoczywanie, a teraz trzeba pracować dla królestwa Bożego.
Kapłańska gorliwość jest ze wszech miar potrzebna, ale trzeba uważać, by nie przesadzić. Nie należy mylić gorliwości duszpasterskiej z pracoholizmem.
Pamiętam, kiedy byłem w nowicjacie, przybył do nas pewien Japończyk, świecki katolik, który podzielił się z młodymi zakonnikami swoim doświadczeniem. Zasadniczo podobała mi się jego konferencja. Jeden wątek wzbudził jednak moje wątpliwości. „Czy Japonia może być katolicka?” – zapytał nasz gość. I łamaną polszczyzną odpowiedział: „Tak! Ale wy musieć pracować tak, że wieczorem nie móc ruszyć palcem u nogi”.
Doceniam japońską pracowitość, tym niemniej nie myliłbym głoszenia Ewangelii z byciem stachanowcem. Należy uważać, aby nasze działanie i związane z nim zmęczenie nie zasłoniło nam Bożej łaski.
Dlatego dla królestwa Bożego trzeba też umieć odpoczywać, czyli – można by powiedzieć – okazywać miłosierdzie swemu ciału, psychice i duszy. (…)