(…) Walka modlitwy to również zmaganie na śmierć i życie. W walce modlitwy ktoś umiera i ktoś się rodzi. Trzeba, aby umarł w nas stary człowiek, który twierdzi, że poradzi sobie sam, który jest przekonany, że nie potrzebuje Boga. W bólach tego zmagania ma urodzić się w nas nowy człowiek, otwarty na moc Boga, na moc Miłości. W bólach tego zmagania rodzi się dziecko, czyli ktoś otwarty na czułość Boga Ojca – nowy człowiek, który nie wstydzi się zawołać: „Tatusiu, nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!” (por. Rdz 32,27). W tej walce rodzi się dojrzały chrześcijanin, który nie wstydzi się prosić o błogosławieństwo. Nie kradnie go, ale z uporem o nie prosi. Walka Jakuba i nasza walka modlitwy polega na tym, by chwycić i nie wypuszczać miecza słowa Bożego, aż cała dobroć w nim zawarta rozleje się w naszym sercu i życiu. Rozpoznanie Boga jako Ojca i siebie jako syna to punkt wyjścia dalszego dojrzewania, czyli stawania się ojcem na wzór Ojca niebieskiego. (…)