(…) Kiedy straszono go, że lud go opuści, Metropolita miał powiedzieć, że jest gotów zostać sam, ale pozostanie wierny sumieniu, które nakazywało mu podtrzymać każdą iskrę nadziei na uniknięcie wojny domowej. Miał odwagę stanąć na linii ognia między polityczną prawicą a lewicą. Z jednej i drugiej strony otrzymywał pogróżki, z lewej i prawej strony grożono mu śmiercią. Dwa tygodnie przed spełnieniem się tych pogróżek, w bazylice, z udziałem Oscara Romero, odprawiano Mszę świętą za zamordowanego lidera Chrześcijańskiej Demokracji. W czasie Mszy znaleziono dynamit. Gdyby doszło wówczas do wybuchu, Arcybiskup zostałby uznany za przypadkową ofiarę zamachu na przedstawicieli partii. Tak się jednak nie stało. Od tego czasu Metropolita prosił jednak swoich przyjaciół, by nie zbliżali się do niego i nie narażali się na niebezpieczeństwo. (…)