Internet jest medium rozwijającym się bardzo dynamicznie. Rośnie liczba jego użytkowników, a także szybkość transferu danych i zasięg dostępu. Powstają nowe blogosfery i serwisy społecznościowe, przekształcają się dotychczasowe, a niektóre odchodzą do lamusa. Użytkownicy przy ich pomocy nawiązują kontakty i szukają różnych treści. Niektóre z nich duchowo bu­dują człowieka, a inne, niestety, powodują moralne spustoszenie. Wielu ludzi szuka także treści pomagających w formacji religijnej. Jeśli internet jest ważnym elementem chrześcijańskiej formacji, to należy naśladować Dobrego Pasterza i szukać zagubionych owiec także w cyfrowej przestrzeni.
Kościół zresztą od dawna docenia ją jako duszpasterskie wyzwanie. Potwierdzają to papie­skie orędzia na Światowe Dni Środków Społecznego Przekazu. O internecie w ewangelizacji nauczali, a także praktycznie go w tym celu wykorzystywali, papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI. W adhortacji Verbum Domini czytamy: „Również w świecie in­ternetu, dzięki któremu na milionach monitorów mogą pojawiać się miliardy obrazów na całym świecie, powinno być widoczne oblicze Chrystusa i słyszalny Jego głos, «bowiem tam, gdzie nie ma miejsca dla Chrystusa, nie ma go również dla człowieka»” (113). Także papież Franciszek w głoszeniu Ewangelii korzysta ze współczesnych areopagów. Miejscami głoszenia przez niego słowa są między innymi Facebook i Twitter, a od marca 2016 roku także Instagram. W ciągu pierwszej godziny istnienia pro­fil @franciscus zyskał 100 tysięcy obserwujących, a w pierwszych dwóch tygodniach około 2 milionów. Wśród papieskich follo­wersów są chrześcijanie i wyznawcy innych religii, ludzie wie­rzący i poszukujący Boga, a także wrogo nastawieni do Kościoła i jego nauczania. Ostatecznie tylko Bóg wie, kiedy i w jaki sposób Jego łaska dotrze do ludzkiego serca.

Księżmi jesteśmy także w internecie

Szekspirowskie pytanie otrzymuje w naszych czasach nową formę: „Być albo nie być na Facebooku, Twitterze lub innym portalu społecznościowym?”. Odpowiedź w dużej mierze uzależ­niona jest od wieku odpowiadającego. Starsi księża, mniej bieg-li w obsłudze komputera (są, oczywiście, wyjątki) podchodzą z pewną obawą do mediów społecznościowych. Dla młodszych odpowiedź wydaje się oczywista. Jako dzieci swojej epoki, od dawna posługują się środkami komunikacji dla niej typowymi. Do seminariów przychodzi też pokolenie homo tableticus, które funkcjonuje w sferze internetu z dużą łatwością. W ich przypad­ku można obawiać się raczej nadmiernego przesunięcia aktyw­ności ze świata realnego w stronę wirtualnego. Dlatego modera­torzy seminaryjni zadają sobie pytania o to, w jaki sposób pomóc kandydatom do kapłaństwa mądrze korzystać ze współczesnych mediów. Przed laty dylematy te dotyczyły radia, później telewi­zji, odtwarzaczy video, a dziś smartfonów, tabletów, czytników ebooków, komputerów i internetu. Funkcjonują różne modele wychowawcze w tym zakresie. Począwszy od daleko idących ograniczeń w ich używaniu, zwłaszcza w początkowym okresie formacji, aż po dostęp do internetu w kleryckich pokojach i zgo­dę na szerokie jego wykorzystanie. Zachodzi, oczywiście, potrze­ba wypośrodkowania między regulaminowymi wskazaniami a samowychowaniem. Niewątpliwie harmonijne funkcjonowanie człowieka w realnym świecie wymaga zdrowego dystansu wobec świata wirtualnego. Benedykt XVI w Orędziu na 46. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu obchodzony w 2012 rokuzwrócił uwagę na problem ciągłego przebywania w szumie infor­macyjnym. Wskazał też antidotum: „Milczenie jest integralną częścią komunikacji i bez niego nie ma słów bogatych w treść. W milczeniu słyszymy i poznajemy lepiej samych siebie, rodzi się i pogłębia myśl, z większą jasnością rozumiemy to, co chcemy powiedzieć albo to, czego oczekujemy od drugiego, dokonujemy wyboru jak wyrazić siebie (...). Tam, gdzie jest dużo wiadomości i informacji, milczenie staje się niezbędne do rozróżnienia tego, co jest ważne, od tego, co jest zbędne lub drugorzędne”.

Aby nie popaść w „bulimię informacyjną”, każdy z nas potrze­buje samozaparcia i dyscypliny. Seminaryjny obowiązek zacho­wania sacrum silentium, a zatem pewne doświadczenie pustyni dobrze wpływa na odpowiedzialne posługiwanie się słowem wypo­wiedzianym i napisanym. Być może w naszych czasach zachodzi potrzeba redefinicji praktyk post­nych i ascetycznych, zwłaszcza że jako seminarzyści i księża nie zawsze zdajemy sobie sprawę ze skutków ulegania pokusom, które niosą nowe technologie.

Z zainteresowaniem przeczytałem list pani Marianny, za­mieszczony w poprzednim numerze „Pastores” na temat aktyw­ności księży i kleryków na Facebooku. Pisze ona o budujących przykładach działań ewangelizacyjnych, ale także ze smutkiem i troską o zjawiskach niepokojących. Zalicza do nich między innymi ukrywanie tożsamości kapłańskiej, zamieszczanie „lu­zackich” zdjęć profilowych, chwalenie się posiadanymi dobrami materialnymi i wakacyjnymi wyjazdami. Kapłani, którzy budzą jej niepokój, w rubryce dotyczącej stanu cywilnego zamieszcza­ją wpisy: „To skomplikowane” lub „Wolny”. A w rubryce „Praca” zdarzają się komentarze: „Szlachta nie pracuje”, „To nie takie proste do wytłumaczenia”. Pani Marianna zauważa, że przyczy­ną takich wpisów może być próba tworzenia w sieci „nieksiężow­skiej alternatywy samych siebie”. Na koniec listu stawia pytania: „Co można zrobić, jak formować, żeby na takim FB ksiądz umiał przyznać się do tego, kim jest, dla kogo jest i do Kogo zmierza? Jeśli nie umie tego zrobić «w sieci», co dzieje się «w realu»?”. Oczywiście, do wymienionych niepokojących zjawisk, można dodać jeszcze inne. Takie jak marnotrawstwo dużej ilości czasu, zachwianie duszpasterskich priorytetów, uzależnienie, trudności w kontakcie w świecie realnym, wielość kontaktów przekładają­cą się na powierzchowność relacji, szukanie własnej popularno­ści (bycie swego rodzaju celebrytą).

Właściwe użytkowanie internetu nie jest jedynie problemem natury technicznej, ale formacyjnej. Odnoszenie przez księdza sfery ludzkiej, duchowej, intelektualnej i duszpasterskiej do Chrystusa, i Jego Ewangelii winno dotyczyć także aktywności w sieci. Chrystus chce, abyśmy Go zapraszali wszędzie tam, gdzie żyjemy, pracujemy, odpoczywamy i spotykamy się z ludźmi. Internetowe spotkania duchownego ze świeckimi to szansa wspólnej i wzajemnej ewangeliza­cji. Wiele osób, i to nie tylko du­chownych, dzieli się swoją wiarą, broni jej zasad, wypowiada się kompetentnie w sprawach moral­nych. Ich postawa jest budująca dla samych pasterzy. Taką też może być wymiana życzliwych uwag na temat funkcjonowania duszpasterza w sieci. Księżom zdarza się pewne stępienie wrażliwości i poczucie humoru, któ­re dla innych będzie przekroczeniem granicy dobrego smaku. W takim przypadku zasadne jest braterskie upomnienie. Przy­wołam w tym kontekście zdarzenie sprzed kilku lat. Na jednym z portali społecznościowych kilku kleryków wdało się w dyskusję na temat organizacji studiów. Szafowali osądami, nie przebiera­jąc w słowach. Dialogi były publiczne. Jako wychowawcy semi­naryjni, wydrukowaliśmy tę dyskusję i poprosiliśmy kleryków, aby na forum rocznika głośno poczytali swoje wypowiedzi. Przychodziło im to z dużym trudem. Autentycznie żałowali tych wpisów. To doświadczenie zapamiętają zapewne na długo. Nie­kiedy wydaje się nam, że świat wirtualny nie ma przełożenia na realny. A przecież kleryk, a tym bardziej ksiądz, nie jest osobą prywatną.

Zawsze i wszędzie powinniśmy reprezentować Chrystusa i Kościół. I niezależnie, gdzie przebywamy, dawać świadectwo wiary i prowadzić ludzi do Boga. Dlatego jako księża powinniśmy być w sieci identyfikowalni.

Duszpasterzowanie w cyberprzestrzeni

Benedykt XVI w Orędziu na 44. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu w 2010 roku zatytułowanym Kapłan i duszpasterstwo w cyfrowym świecie: nowe media w służbie Słowa pisał: „Ponownie zachęcam, byście w mądry sposób wy­korzystywali te wyjątkowe możliwości, jakie daje współczesna komunikacja. Niech Pan uczyni z was żarliwych głosicieli Dobrej Nowiny także na nowej «agorze», jaką stworzyły dzisiejsze środ­ki przekazu”. Z podobną zachętą zwrócili się polscy biskupi w liście do kapłanów na Wielki Czwartek 2016 roku. Czytamy w nim: „Dziękujemy kapłanom, którzy traktują Internet jako przestrzeń do dawania świadectwa, ewangelizacji czy katechezy. Jednocześnie prosimy wszystkich kapłanów o odpowiedzialność za słowa i obrazy, które zamieszczają w sieci. Jesteśmy duchow­nymi także w przestrzeni wirtualnej. Opinie, które publikujemy w Internecie, są zawsze opiniami księdza, czyli urzędowego re­prezentanta Kościoła. W jakimś sensie zawsze angażują autory­tet Kościoła”. Kościół w Polsce dostrzega zatem szanse, jakie niesie internet. Korzysta z niego Episkopat, poszczególni bisku­pi, parafie, wspólnoty i stowarzyszenia, zakony, seminaria, po­jedynczy duszpasterze i zaangażowani duszpastersko świeccy. Możliwości jego wykorzystania w informacji oraz chrześcijańskiej formacji jest bardzo wiele i to zarówno przy lokalnym, jak i glo­balnym oddziaływaniu. Parafiom służy jako dodatkowa i chętniej czytana od tradycyjnej tablica ogłoszeń, a także swoiste biuro parafialne. Nie może ono zastąpić żywego kontaktu, ale może w nim pomóc. Poza tym internet umożliwia dostęp do Pisma Święte­go w różnych tłumaczeniach, doku­mentów Kościoła, tekstów liturgicz­nych, brewiarza, aplikacji z infor­macją o kościołach, gdzie można skorzystać ze spowiedzi, filmów edukacyjnych, katechetycznych oraz tekstów teologicznych.

Znakiem czasu jest wykorzystanie internetu dla celów powo­łaniowych. W pelplińskim seminarium duchownym od kilku lat organizowane są dni skupienia dla potencjalnych kleryków. Około 50% uczestników informacje na ich temat czerpie ze stro­ny seminaryjnej lub Facebooka. Podobne doświadczenie mają na przykład Siostry Franciszkanki z Orlika. Dziewczęta, które wstępują do zgromadzenia (od kilku lat wzrasta liczba powołań), pierwszy kontakt zdobywają najczęściej drogą internetową.

Konkluzją niech będą słowa Jana Pawła II z roku 1988 zawar­te w Orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu: „Tym, których serce ogarnia niepokój wobec ryzyka nowych technologii w środkach przekazu, odpowiadam: «Nie lękajcie się». Zdając sobie w pełni sprawę, w jakiej rzeczywistości żyjemy, starajmy się głębiej ją odczytywać. W świetle wiary odkrywajmy autentyczne znaki czasu. Kościół, zatroskany o człowieka, zna głębokie pragnienia rodzaju ludzkiego, pragnienia braterstwa i solidarności, pragnienia często negowane i zniekształcane, lecz niezniszczalne, bowiem zostały wyryte w sercu człowieka przez samego Boga, od którego pochodzi ludzka potrzeba komunikacji i zdolność jej rozwijania w skali całej planety”.

KS. JANUSZ CHYŁA (ur. 1967), teolog-dogmatyk, prorektor Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie, adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Opublikował m.in. książki: Jezus Chrystus Jana Pawła II, Siedem znaków Paschy i Ewangelia na Twitterze.

W: Pastores 71/2/2016


Pastores poleca