(…) Jest pokusa, by wszystko zaplanować, „zaszczepić się” na wszystkie możliwe trudne sytuacje, zabezpieczyć w razie różnych konsekwencji. Nazywamy to roztropnością, jeśli chodzi o sferę zdrowia, pieniędzy, kariery. Gorzej, gdy dokładnie tak samo działamy w relacjach, wobec nowo poznawanych ludzi, na przykład na nowej placówce, w nowej wspólnocie czy szkole. Stajemy się wówczas kreatorami sytuacji społecznej, a nie ludźmi otwartymi na spotkanie z drugim. Mit tej racjonalności wynikający z lęku oparty jest na iluzji, że mogę, powinienem i wręcz muszę wszystko zabezpieczyć, zapewnić, przewidzieć, zaplanować, zrealizować, przejmować się. Wtedy uniknę ryzyka. A jednocześnie narasta nerwicowe napięcie, zamyka się klatka. Strategia zabezpieczania się przed cierpieniem w relacjach kończy się zawsze osamotnieniem. Warto w takich sytuacjach lęku i chęci ucieczki przed bliskością nie robić nagłych ruchów, pytać spokojnie o swoje pragnienia, nadzieje i o swoje obawy, także o niekorzystne do tej pory mechanizmy działania. Odwaga wyjścia ku spotkaniu ze sobą, z drugim człowiekiem, z Bogiem nawet pomimo istniejącego lęku będzie owocowała poczuciem wspólnoty na różne sposoby. (…)