(…) Dwa lata temu miałem razem z kolegą kursowym okazję posługi w Raciborzu wśród głuchoniemych dzieci i młodzieży przygotowujących się do pierwszej Komunii świętej i sakramentu bierzmowania. Wymowna była ich, wydawałoby się, naiwna uległość względem tego, czego słuchali o Bogu. Przedstawialiśmy podstawowe treści w takich słowach: Bóg jest Przyjacielem, Ojcem, Kimś bardzo bliskim, który bardzo kocha i chce naszego dobra. Te słowa rodziły na ich młodych twarzach ogrom przejęcia i jakby zawierzenia. Nieważne, o jak niepopularnych i wyśmiewanych dzisiaj sprawach byli pouczani – wszystko traktowali bardzo poważnie. Mam tutaj na myśli chociażby dbałość o cnotę czystości i niewinności. Widziałem w nich prawdziwą postawę bojaźni Bożej, o której przecież tak wiele na kartach Pisma Świętego.
Myślę, że pewnym ideałem (wcale nie nierealnym) jest to, aby stać się takim, jak oni. Trzeba bowiem być – jak mówi św. Paweł – „wszystkim dla wszystkich” (1 Kor 9,22). Kluczem jest ciągła chęć współodczuwania, próba wchodzenia w ich rzeczywisty świat. Gdy zostaniemy tam dopuszczeni i pozwolimy zawiązać więź, wtedy, jak ufam, jest szansa, że Ewangelia znajdzie odpowiedni grunt dla wzrostu wiary. Myślę, że to zadanie polega na wcieleniu słów Psalmisty: „I stałem się jak człowiek, co nie słyszy; i nie ma w ustach odpowiedzi” (Ps 38,15). Oby było jak najwięcej osób pragnących ofiarować swoje dłonie dla głoszenia Ewangelii tym, którzy – jak każdy człowiek – jej łakną. (…)
MAREK