„Czasem ktoś bardzo dużo wie, ale nie wie, o co chodzi” – ostrzega ksiądz-poeta w kontekście rozważań o miłości. Tomik zawiera, w większości dotąd niepublikowane, fragmenty homilii wygłoszonych w latach 1966-2002 w kościele sióstr wizytek w Warszawie. Duchowny, sługa Bożego słowa i wnikliwy obserwator rzeczywistości, zauważa i przestrzega, że dusza człowieka, który nie kocha, staje się w końcu „zimna, z biegiem czasu nikomu niepotrzebna”. Wprawdzie okoliczności czasem nam nie sprzyjają i życie jawi się jako bardzo trudne, a ludzie postawieni na naszej drodze nie do zniesienia, ale to nie usprawiedliwia braku miłości. Twardowski tłumaczy: „Kochać Boga, to pokochać całym sercem łamigłówkę życia, jaką On nam układa”. A że nie jest to zadanie łatwe, zaleca: „w Kościele nigdy za mało mówienia o miłości”. Pierwszym i najważniejszym przykazaniem jest przecież miłowanie Boga. Nawet nie wiara w Niego. O tym przykazaniu mają mówić duszpasterze, ale ich głoszenie przynosi owoce, jeśli wpierw sami rozkochali się w Bogu. Na początku powołania są „urzeczenie, zachwyt, miłość nienakazana. One potem gasną, ale nie można o nich zapominać”, są bowiem jak „dotknięcie Pana Boga”, ujrzenie nieba. Jednakże według Ewangelii miłość to nie tylko uczucie, tkliwe wzruszenie, lecz konkretne działanie, opieka i troska, czyli po prostu służba na rzecz drugiego – Boga i człowieka. Tej ciężkiej pracy trzeba się poświęcić, choć nie można się w niej zatracić, by nie stała się celem sama w sobie. Owszem, miłość jest służbą, ale źle się dzieje, gdy jest nią wyłącznie. Czasem człowiek się zapędzi w swym dążeniu do perfekcji, załatwienia jak najwięcej spraw w domu, na parafii i zapomina o radości swego powołania do miłości; sporo działa, jednak w rzeczywistości nie pamięta już o Bogu i ludziach, dla których – jak myśli – się zapracowuje. Pogrąża się w swej dumnej samotności, myląc ją z poświęceniem, zamiast „uczyć się współpracy z drugim człowiekiem”, która stanowi nieraz sprawdzian prawdziwości miłowania. Czy można się uratować przed popadnięciem w te sprzeczności: pustą egzaltację, niemającą pokrycia w czynach, albo rutynę służby, wyzbytą kochania? Ks. Twardowski twierdzi, że tak, bo przecież Jezus nie nakazywałby nam rzeczy niemożliwych. A na prawo miłości wskazał jako na pierwsze i najważniejsze przykazanie. „Trzeba się modlić o zachwyt miłości, o wzruszenie miłości, o dotknięcie Bożej tajemnicy.”
ank