Spoglądając na chustę wzorowaną na obozowych pasiakach, przypominam sobie seminaryjny wyjazd do KL Dachau zorganizowany z okazji 70. rocznicy wyzwolenia obozu. Jako jedyne seminarium włączyliśmy się w pielgrzymkę polskiego duchowieństwa do miejsca zagłady tysięcy ludzi, w tym licznej grupy księży z naszej, łódzkiej diecezji.
Przed samym wyjazdem uczestniczyliśmy w wykładzie historycznym dotyczącym funkcjonowania obozu. Wtedy zrodziło się we mnie wiele pytań, na które chciałem znaleźć odpowiedzi. Zastanawiałem się na przykład, jak ja postąpiłbym w sytuacji, w jakiej znaleźli się w obozie nasi kapłani. Trudno o tym myśleć w czasie, gdy sami bezpośrednio nie doświadczamy ogromu zła, jakie wyrządza wojna.
Po długiej podróży dotarliśmy do Dachau na główne obchody rocznicy wyzwolenia. Przekraczając bramę obozu z napisem Arbeit macht frei, poczułem namiastkę tego, jak polscy księża i inni ludzie, którzy znaleźli się w tym miejscu kilkadziesiąt lat temu, doświadczyli nienawiści drugiego człowieka w najgorszym stopniu. Zszokowało mnie to, co ujrzałem. Spodziewałem się obrazu podobnego do niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Takie skojarzenie mi się nasunęło, ponieważ obóz Dachau był obozem wzorcowym dla wszystkich obozów koncentracyjnych powstałych na ziemiach polskich. W KL Dachau, natomiast, nie pozostało właściwie nic z tamtego okresu. Zobaczyłem jedynie zrekonstruowane dwa baraki i kilka wież strażniczych. (...)
ADRIAN MATUSZEWSKI