KS. STEPHEN J. ROSSETTI

Nie tak dawno zadzwonił do mnie producent telewizyjny przygotowujący program na temat duchowieństwa i depresji. Zapytałem go, z jakiego punktu widzenia zostanie przedstawiony temat, a on odpowiedział: „Chcemy zbadać, dlaczego tak wielu księży cierpi na depresję”.

Odparłem: „Cóż, jest trochę księży rzeczywiście cierpiących na depresję. Nie jestem jednak pewien, czy poziom depresji wśród duchownych jest choć trochę niższy albo wyższy niż wśród ogółu społeczeństwa”. Ponieważ nie usłyszałem więcej o tym programie, podejrzewam, że producent ostatecznie z niego zrezygnował. Zainteresowało mnie jednak, że tak zwyczajnie przyjął założenie, iż księża mają szczególny problem z depresją. Prawdopodobnie po przeczytaniu stosów opowieści o dzieciach molestowanych przez duchownych uznał, że po prostu nie mogą jej uniknąć.


Podobną rzecz usłyszałem w Nowej Zelandii, gdzie prowadziłem warsztaty dla księży. Jeden z młodych kapłanów wziął mnie na bok, mówiąc, że dwóch chłopców z jego miasta poważnie zastanawiało się nad pójściem do seminarium. Kiedy podzielili się tym pragnieniem z innymi dorosłymi członkami swojej społeczności, ci byli tak przerażeni, że wybili im ten pomysł z głowy. W dobrej wierze tłumaczyli tym młodym ludziom, że kapłaństwo to smutna i samotna egzystencja. Nie chcieli dla nich tak negatywnego i niesatysfakcjonującego stylu życia.

Takich historii są dzisiaj tysiące. W następstwie kryzysu pedofilskiego, który przetacza się przez cały świat, bezżenne kapłaństwo jawi się często jako smutne, samotne i pociągające jedynie dla niezdrowych psychicznie mężczyzn. Zdaniem wielu, system seminaryjny i późniejszy styl życia księży wywiera szkodliwy wpływ na zdrowie psychiczne duchowieństwa. Z wielu relacji i wypowiedzi mogłoby wynikać, że celibat, seminarium i kapłański styl życia prowadzą do patologii wśród księży. (...)

Pastores poleca