(...) Wewnętrzny konflikt, który trwał wiele miesięcy, stawał się do tego stopnia nie do zniesienia, że zdecydowałem się wrócić. Wtedy właśnie zaczęło się piekło. Rozdarcie, będące skutkiem konieczności rezygnacji z bliskości kobiety, doprowadzało mnie do szału. I byłbym nie wrócił, gdyby nie rozmowa z pewnym księdzem, a w zasadzie jedno jego stwierdzenie:
„Ty nie chcesz cierpieć!”. Właściwie on uratował mnie i moje kapłaństwo. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczny. Po latach powiedział mi: „Zrób z tego użytek”, co niniejszym czynię... (...)