BP ZBIGNIEW KIERNIKOWSKI, Od Paschy do Paschy. Katechezy wprowadzające w przeżywanie Triduum Paschalnego, Wydawnictwo „Bernardinum” – Wydawnictwo Diecezji Siedleckiej UNITAS, Pelplin-Siedlce 2014, ss. 340.
Przybywa parafii, wspólnot, w których niemal tuż po zakończeniu oktawy Bożego Narodzenia ruszają przygotowania do Triduum Sacrum. Cenione są też rekolekcje paschalne czy takie, które tłumaczą znaki obecne w liturgii tego wyjątkowego czasu. Lektura Listu okólnego o przygotowaniu i obchodzeniu świąt paschalnych opublikowanego w 1988 roku przez Kongregację Kultu Bożego, jak i osobista wrażliwość na czytanie rzeczy tego świata przez pryzmat Paschy Chrystusa skłoniły bp. Z. Kiernikowskiego, wówczas biskupa siedleckiego a obecnie legnickiego, do głoszenia przez 10 lat w katedrze katechez wprowadzających w poszczególne dni Triduum Paschalnego. W Misterium Paschy możemy odnaleźć odpowiedź na swoje życiowe pytania, „otrzymać łaskę nie tylko jakiegoś pogodzenia się z naszym krzyżem, ale wręcz korzystania z jego obecności w naszym życiu”. Autor jako pasterz ma głębokie przekonanie, że potrzebna jest gotowość wejścia w „błogosławione marnowanie”, potrzebny jest czas „na wypełnienie wszystkich znaków i na przyjęcie ukrytych w nich treści”. Wszystko po to, żeby w człowieku mogło się ukształtować życie według Paschy Chrystusa, bo dopiero „moc Jego wydania sprawia w nas czystość, to znaczy zmianę naszego myślenia przez odwracanie się od siebie”. Dlatego autor podpowiada tematy do osobistych i wspólnotowych przemyśleń, sugeruje obszary, którym trzeba w sobie odważnie się przyjrzeć. Bp Kiernikowski świetnie też wyczuwa i zna mentalne nawyki czy pobożnościowe schematy w naszym przeżywaniu okresu Wielkiego Postu czy właśnie kolejnych dni Triduum Sacrum – i do tego również konkretnie w swoich katechezach się odnosi. Skorzystają z jego uwag i sugestii na pewno duszpasterze-przewodnicy wspólnot, którzy wolą iść wiernie za liturgicznymi wskazaniami Kościoła niż trzymać się sztywnej zasady: „A u nas zawsze tak było”, która de facto utwierdza tylko obrzędowy rytualizm. Autor łączy biblijne i liturgiczne refleksje dotyczące znaków i działań z celebracji Triduum z życiem ludzi, z sytuacjami, w których się znajdują lub w których nie mogą się odnaleźć czy ich przyjąć. Zaznacza też, że to w przewodniczącym zgromadzenia „jako pierwszym powinno się dokonać to wszystko, co stało się w Jezusie Chrystusie. Tylko wtedy będzie prawdziwie przewodniczył, wprowadzał innych w celebrowaną rzeczywistość”.
af
KARDYNAŁ PHILIPPE BARBARIN, Adoracja i Eucharystia, tłum. Lilla Danilecka, Wydawnictwo PROMIC, Warszawa 2013, ss. 96.
O ile uczestnictwo we Mszy świętej jest dla większości katolików czymś w miarę oczywistym, to już adoracja eucharystyczna wydaje się niekiedy czymś „nadprogramowym”, rodzajem luksusu dla nielicznych, bardziej zaangażowanych czy mających więcej czasu. Kard. Barbarin przekonuje, że adoracja jest podstawowym aktem miłości Boga wynikającym wprost z pierwszego przykazania: „Ja jestem Pan, twój Bóg... Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” (Wj 20,2-3). My sami zwykle przykładamy większą wagę do tych dalszych przykazań, odnoszących się do relacji z ludźmi. Bóg jednak na pierwszym miejscu postawił właśnie to. Gdybyśmy prawdziwie nim się przejęli, pozostałe dziewięć byłoby jego naturalną konsekwencją. Zaniedbując je, znacznie utrudniamy sobie wypełnianie pozostałych. Pierwsze przykazanie, a także pierwsza prośba modlitwy „Ojcze nasz”: „Święć się imię Twoje”, kierują nas ku adoracji miłującego Boga. Jest to zadanie niełatwe – do tego stopnia, że często w ogóle nie dostrzegamy tych pierwszych słów, koncentrując się na kolejnych. „Kto tak naprawdę jest w stanie śpiewać: Sanctus, Sanctus, Sanctus, Dominus Deus Sabaoth? – okazuje się, że tylko aniołowie!” – stwierdza z humorem autor. A jednak nabywanie takiej postawy jest dla nas konieczne, gdyż jedynie traktując Boga jako godnego czci i adoracji, pozwalamy Mu napełniać się miłością. W przeciwnym razie traktujemy Go jedynie jako środek do celu, co jest postawą fałszywą. „Nie mamy prawa adorować Boga w celu zwiększenia własnej skuteczności!” Ta niewielka książeczka jest świadectwem napisanym przez modlącego się chrześcijanina, mającego głębokie osobiste doświadczenie własnej słabości i całkowitej zależności od Boga. Autor z dużym przekonaniem przypomina rzecz banalną, o której zdarza nam się wciąż zapominać – źródło miłości i nadziei nie jest w nas samych. Mamy ich w sobie tyle, ile zdołamy zaczerpnąć od Boga. Dlatego każdy z nas – niezależnie od tego, czy jest kardynałem, księdzem, zakonnikiem, matką, ojcem, osobą samotną, przedsiębiorcą, bezdomnym czy nastolatkiem – jest zaproszony do tego, by codziennie stawać przed Bogiem z pustymi rękami.
mm
MARCO RONCALLI, Papież Jan. Święty, Wydawnictwo „Bernardinum”, tłum. Wiesława Dzieża, Pelplin 2014, ss. 184.
Swoje życie Jan XXIII dzielił na dwa etapy: „czterdzieści lat ofiarowane w posłuszeństwie mojej rodzimej diecezji i drugie czterdzieści, także pod znakiem posłuszeństwa – służbie Kościołowi powszechnemu”. Tej służbie poświęcił całe swoje niezwykle barwne życie. Bardzo wcześnie postawił sobie jasny cel – chciał być świętym. I to nie tylko w zaciszu swej duszy, ale świętością promieniować, zarażać nią innych i zapraszać do życia w relacji z Bogiem. W wieku 14 lat założył „dziennik duszy”, który prowadził do końca życia. Od pierwszych zapisków widać, że pragnie być świętym – jak napisze mając 21 lat – „za wszelką cenę”. Co dzień robił szczegółowy rachunek sumienia, co tydzień był u spowiedzi, ostro ćwiczył cnoty, ale rozumiał, że świętość jest darem Boga, nie można jej sobie wysłużyć czy się jej nauczyć. Koncentrował się na rzeczach małych, dzięki czemu umiał być wierny także, gdy chodziło o sprawy wielkie. Już jako 17-letni kleryk rozumiał: „Trzeba zapału nie do wielkich i nadzwyczajnych rzeczy, ale do wielkiej doskonałości w sprawach zwyczajnych”. Podczas wojny, jak najczęściej mógł, odwiedzał szpital wojskowy, gdzie rozmawiał o Bogu nie tylko z katolikami i nie tylko z wierzącymi, dzięki czemu potem świetnie radził sobie w spotkaniach, również dyplomatycznych, z różnymi ludźmi w Bułgarii, Turcji, Grecji, Francji, oraz rozumiał sprawę ekumenizmu. Nie myślał o sobie, kariera była mu zupełnie obojętna, odczuwał w tej sprawie całkowity spokój – chciał tylko służyć. Pełniąc wszystkie powierzone mu funkcje, pomimo nieraz ogromnych trudności i, zdawałoby się, niepowodzeń, okazał się wybitnym dyplomatą i niestrudzonym duszpasterzem. Po konklawe widziano w nim papieża przejściowego, tymczasem on okazał się być pełnym dobroci ojcem i papieżem przełomu (głównie przez zwołanie Soboru Watykańskiego II). „Ludzie wierzyli w jego szczerość i czuli się przez niego kochani.” Abp Capovilla w Przedmowie do książki zauważa, że tajemnicą jego sukcesu była „tradycyjna, a mimo to dynamiczna, formacja i kultura duchowa, które pozwoliły mu odnaleźć się w pozornie paradoksalnej sytuacji: między surowym konserwatyzmem a ludzkim i ewangelicznym otwarciem”. Jan XXIII uczy nie tylko życia, ale też odchodzenia z tego świata. Na łożu śmierci pocieszał swych bliskich i współpracowników, mówiąc o radości wiecznej, od której dzieli go tylko trochę cierpienia i czasu. Zmarł w chwili, gdy na placu św. Piotra zakończyła się Msza w jego intencji. Odchodząc, błogosławił. Lektura ciekawa nie tylko ze względu na autorstwo bratanka Papieża, ale również z racji wielu odniesień do Dziennika duszy oraz szerokiego omówienia kontekstu działalności Świętego.
ank
HENRI DE LUBAC SJ, Najnowsze paradoksy, tłum. Katarzyna Dybeł, Arkadiusz Ziernicki, WAM, Kraków 2012, ss. 184.
Zbiór refleksji składających się na tę książkę pozwala poznać teologię, a także wnętrze jednego z twórców Dei verbum, Lumen gentium i Gaudium et spes. Stanowi też wyjątkowo aktualne (choć teksty powstały w połowie XX w.) studium sytuacji Kościoła w dzisiejszej dobie, obalając słuszność ataków jego przeciwników. Argumenty broniące Mistycznego Ciała Chrystusa są tak naprawdę skierowane do wierzących; wybitny teolog widzi, jak wiara słabnie, atakowana przez różne systemy filozoficzne, polityczne, podawana w wątpliwość przez media. Kardynał wskazuje na manipulacje mediów przy przekazywaniu informacji o Vaticanum II, widzi w tym przyczynę nieporozumień wokół Soboru i problemów z jego recepcją. „Wszystko, co ubogaca jedność, jest dobre; wszystko, co sprzeciwia się jedności, jest złe.” De Lubac stwierdza, że sytuacja chrześcijanina w świecie zawsze jest trudna, a obecnie (pisane w 1946 r. słowa wciąż są świeże) wymagania, nadzieje wobec niego są niebotyczne. Podaje cenne wskazówki, jak „dowieść niezastąpionej siły, której pozostaje on [chrześcijanin] mimo wszystko nosicielem”, jak na nowo odkryć dumę z wiary, z bycia uczniem i świadkiem Chrystusa w Kościele. Wskazówki nieocenione w dobie pluralizmu i relatywizmu. „Dziś każdy tworzy sobie – wbrew Jezusowi Kościoła – Jezusa według swoich upodobań.” Kardynał wskazuje na zawsze tego samego, niezmiennego Chrystusa i Jego Kościół, a w nim na Ewangelię i Tradycję. Widzi operacje dokonywane na języku, na pojęciach, prowadzące do zakłamywania i wykrzywiania rzeczywistości. „Tak jak eutanazja jest zabójstwem albo samobójstwem, tak i sekularyzacja, jaką się dziś głosi, jest apostazją.” Nie chodzi o cięty język, ostrą ripostę, lecz o rację, o bardzo mocno zdroworozsądkowe myślenie o wierze. Ratio i fides są u de Lubaca jednością. „Do jakich żałosnych banałów, sentymentalności, spłaszczeń, sloganów czy ulotnych fantazji dochodzą ci, którzy sprzeciwiają swe «osobiste doświadczenie» normom tradycji, dogmatu, dyscypliny i liturgii Kościoła!” O duchownych nadużywających otrzymanego od Kościoła kredytu zaufania pisze: „czy może być większa tyrania?”. Gdy człowiek spośród głoszonych przez Kościół prawd przyjmuje jedynie te, które odpowiadają jego „osobistemu doświadczeniu”, deformuje cały przekaz. De Lubac ujawnia tu naiwność ludzi obierających samych siebie za najwyższe kryterium decydowania o tym, co słuszne i prawdziwe. Jedyną logiczną postawą wiary jest poddanie umysłu tajemnicy Boga.
ank
ZENON KARD. GROCHOLEWSKI, Bł. Edmund Bojanowski w dynamizmie twórczej miłości, Wydawnictwo Święty Wojciech, Poznań 2014, ss. 160.
Ogłoszenie przez Konferencję Episkopatu Polski „Roku bł. Edmunda Bojanowskiego” stało się okazją do przypomnienia przez postulatora jego procesu beatyfikacyjnego, kard. Z. Grocholewskiego, tekstów, jakie napisał on do tej pory o tym „Bożym Zapaleńcu”. Lekkość pióra i porywające swą trafnością wnioski to wielkie atuty lektury. Kardynał najpierw ukazuje Błogosławionego jako człowieka w pełni zaangażowanego w apostolstwo świeckich, czym mocno wyprzedził Sobór Watykański II. Następnie przedstawia Bojanowskiego metodę integralnego wychowania. Wskazówki te są nadal aktualne: „chodzi o taką formację wychowanka, by on wychowywał potem samego siebie przez całe życie”, czując naglącą „potrzebę ciągłego doskonalenia się”. Błogosławiony zwraca przy tym uwagę na wspólnotowy wymiar wychowania, którego efekty zależą od wielu środowisk oddziałujących na człowieka, a te powinny wspólnie sprzyjać osiągnięciu celu formacyjnego. Bojanowski jest wzorem mężczyzny – umiał w czysty sposób patrzeć na kobietę, dostrzegając jej godność i wynosząc ją „na wyżyny życia duchowego”. Dzięki czystości serca potrafił wiejskie dziewczęta, które wokół niego się gromadziły, zaangażować do pracy wychowawczej i założyć zgromadzenie sióstr służebniczek. Chciał, by każdy człowiek zachwycił się procesem doskonalenia siebie w rękach Bożej miłości i dążył do „wysokiej miary zwyczajnego życia chrześcijańskiego”. Był w stanie, pomimo wielu talentów i wykształcenia, porzucić możliwość kariery i żyć w czystości, poświęcać się dla dzieci, przebywać wśród biednych i niewykształconych, także rozkładających się i cuchnących ciał chorych na cholerę, ponieważ zachwycił go Chrystus. Zamiast pisać traktaty o sposobach niesienia pomocy, wybrał konkretne działania, np. podczas epidemii nosił chorych na własnych ramionach. Jego niezmierna dobroć i oddanie potrzebującym brały się z modlitwy. Była ona – jak napisał w swym Dzienniku – prosta: uwielbienie Boga i ustawiczne dziękczynienie, odczytywanie Jego woli i prośba, by umieć ją wypełnić, pełne bólu przepraszanie za uchybienia. Wszystko włączał w modlitwę i całe jego życie z niej wypływało.
ank
STANISŁAW CELESTYN NAPIÓRKOWSKI OFMConv (red.), Tak czcić Matkę Bożą. Paweł VI o kulcie Najświętszej Maryi Panny, Wydawnictwo Ojców Franciszkanów, Niepokalanów 2014, ss. 160.
Najpierw była broszurka Jak czcić Matkę Bożą. Adhortacja apostolska papieża Pawła VI ‘Marialis cultus’ o należytym kształtowaniu i rozwijaniu kultu Najświętszej Maryi Panny, wydana w 1984 roku. Przekładowi adhortacji, która jest najpełniejszym w dziejach wykładem Nauczycielskiego Urzędu Kościoła na temat kultu maryjnego, towarzyszył dość obszerny komentarz. Dzieląc z Janem Pawłem II zatroskanie o Kościół na Wschodzie, wydawnictwo w Niepokalanowie opublikowało także rosyjską wersję książeczki. W 2004 roku Niepokalanów opublikował nową książeczkę: Tak czcić Matkę Bożą. Paweł VI o kulcie Najświętszej Maryi Panny. „Tak czcić” różni się od „Jak czcić”: do tekstu Marialis cultus dołączono wcześniejszą adhortację papieża Pawła VI o Matce Bożej Znak wielki (Signum magnum), co pociągnęło za sobą odpowiednie dopowiedzenie w komentarzu redaktora. Pierwsze wydanie tej książeczki, minipodręcznika pobożności maryjnej w interpretacji Pawła VI, mimo wysokiego nakładu, „rozeszło się”. Obecne, drugie wydanie ma na okładce nieco zmieniony tytuł: Tak czcić Matkę Bożą. Signum magnum. Marialis cultus. Papież, wielki czciciel Maryi, nie lęka się mówić wyraźnie o niewłaściwościach raniących pobożność maryjną, która potrzebuje odnowy. Wskazuje jej kierunki, m.in.: ukazywać Maryję bardziej w Tajemnicy Chrystusa, bardziej w Tajemnicy Ducha Świętego, bardziej w Tajemnicy Kościoła (Maryja nie tylko Matką Kościoła, ale także jego córką, cząstką, typem, wzorem), nie tylko prosić Maryję, ale także Ją naśladować, zwłaszcza w Jej zasłuchaniu w słowo Boże, w całkowitym otwarciu na Ducha Świętego, w oddaniu bez reszty Chrystusowi – Tota tua, o Iesu! – i Jego sprawom. Maryja Pawła VI to biblijna Służebnica Pana, wrażliwa na sprawy rodzinne (nawiedzenie św. Elżbiety), nauczycielka modlitwy (Magnificat – najpiękniejsza modlitwa Maryjna – ani jednej w niej prośby, sam zachwyt Bożym miłosierdziem i wdzięczność za nie). Mała książeczka, a wielka pomoc dla każdego czciciela Maryi, zwłaszcza dla duszpasterzy i katechetów.
scn