(...) Wiele razy różne osoby namawiały go do ucieczki do lasu. On jednak był przekonany, że jego miejsce jest w kościele i przy wiernych, i że nie może go spotkać nic złego, skoro sam wszystkim okazywał dobro. Z zeznań świadków wynika, że był to człowiek „bardzo dobry, jako kapłan, jako lekarz, jako dobroczyńca. Wszystkim czynił dobrze. Nikogo nie wyróżniał. Obojętnie, czy to był Ruski, czy Ukrainiec, czy jego parafianin lub nie. Wszystkim równo dobrze czynił”.
Przywiązanie do Chrystusa Eucharystycznego było dla o. Ludwika źródłem siły do pracy i służenia ludziom. Jeden ze świadków mówi: „Kiedy powstała Ukraina przeciw Polakom, na Wołyniu, i cała ludność schroniła się w ostępach leśnych, ks. Ludwik nigdy nie zszedł ze swego posterunku, trwał w kościele przed głównym ołtarzem, gdzie w tabernakulum znajdował się święty sakrament. Tam widziałem go osobiście leżącego krzyżem przed ołtarzem, na ołtarzu z lewej leżało pół kromki suchego chleba – a po prawej pół szklanki czystej wody, to było pożywienie”. (...)
ANDRZEJ MAĆKÓW OMI